Dramatycznie słaby rynek samochodów używanych zaczyna powoli odżywać. W maju zarejestrowano ponad 59,3 tys. aut sprowadzonych z zagranicy. To 1,26 proc. więcej niż w kwietniu i o 2,31 proc. więcej niż w maju ubiegłego roku. Co prawda wynik liczony za pięć miesięcy razem jest wciąż słabszy od ubiegłorocznego, ale w autokomisach powiało optymizmem: ubiegły miesiąc był już drugim z rzędu, gdy kulejący do tej pory prywatny import, najważniejsze źródło zasilające krajowy rynek pojazdów używanych, idzie w górę.

Według Instytutu Samar, odbicie – choć bardzo lekkie – jest spowodowane z jednej strony zbliżającym się sezonem wakacyjnym, z drugiej – słabnącą sprzedażą samochodów nowych w grupie klientów indywidualnych. W tym ostatnim przypadku zakupy od początku roku zamknęły się na poziomie blisko 60 tys. samochodów, co stanowi mniej niż 48 proc. zarejestrowanych w tym roku nowych aut. Według ekspertów Samaru, część osób z powodu trudnej sytuacji materialnej orz niepewnych perspektyw gospodarczych decyduje się na tańszy samochód używany, za to wyższej klasy, w miejsce nowego.

W okresie styczeń – maj aż dziewięć marek z pierwszej dziesiątki najczęściej importowanych aut używanych odnotowało spadki. Lepszy od ubiegłorocznego wynik w rejestracjach uzyskał jedynie Citroen, dziesiąty w rankingu. Największy, 11-procentowy spadek odnotowała najpopularniejsza sprowadzana do Polski marka – Volkswagen. Choć i tak wyprzedza konkurentów o kilka długości z przeszło 15-procentowym udziałem w rynku. Na drugim miejscu jest Opel, na kolejnych Renault, Ford oraz Audi. Mocno – podobnie jak w przypadku Volkswagena – zmalała liczba sprowadzanych do Polski używanych mercedesów. W prywatnym imporcie markę ze Stuttgartu wyprzedzają odwieczni konkurenci: Audi oraz BMW.  W sumie w ciągu pierwszych pięciu miesięcy sprowadzono 256,1 tys. aut, o 4,2 proc. mniej niż w tym samym czasie przed rokiem.

- Rynek pozostaje wciąż słaby – mówi Arkadiusz Bałazy, prezes spółki Ameks zarządzającej największą w południowej Polsce giełdą samochodową w Mysłowicach, skupiającą kilkadziesiąt autokomisów w nowo zbudowanych halach. Sprzedaż wzrośnie mocniej dopiero wtedy, gdy wyraźnie poprawi się sytuacja gospodarcza, zniechęcająca dziś Polaków do większych wydatków. Czynnikiem hamującym rynek jest także słaby złoty, podnoszący koszty importu. Dla samych importerów problemem jest także dostępność aut za granicą – podaż jest mniejsza, bo i tam samochody – z uwagi na kryzys – eksploatowane są dłużej.

Zdaniem Mirosława Michny z KPMG, liczba rejestracji może bardziej wzrosnąć w drugiej połowie roku. – Ale popyt będą schładzać wysokie ceny paliwa – zaznacza Michna.