Prezes Urzędu Regulacji Energetyki Marek Woszczyk odmówił Polskiemu Górnictwu Naftowemu i Gazownictwu zatwierdzenia podwyżki taryfy na gaz. Twierdzi, że nie znalazł powodu do jej zmiany w wysokości, jakiej domagała się spółka. Zasugerował, że jest skłonny do korekty opłat za gaz, ale kolejny wniosek musiałby zawierać mniejsze oczekiwania.
PGNiG jeszcze nie podjęło decyzji o dalszym postępowaniu w sprawie taryfy. – Mamy 14 dni na odwołanie się od decyzji URE. Po analizie otrzymanych dokumentów zdecydujemy o dalszym postępowaniu w tej sprawie – powiedziała „Rz" Grażyna Piotrowska-Oliwa, prezes PGNiG.
Zarząd twierdzi, że powodem złożenia wniosku o korektę cen były czynniki, na które spółka nie miała wpływu, czyli wyższe koszty zakupu gazu, osłabienie złotego oraz konieczność zwiększenia wolumenu zapasów obowiązkowych. – PGNiG kupuje dziś gaz z Rosji drożej, niż może go sprzedawać. Poza tym możliwy jest dalszy wzrost odpisów aktualizujących wartości zapasów gazu w magazynach – informuje Piotrowska-Oliwa. Zaznacza jednocześnie, że na pozostałych segmentach działalności, na które zarząd ma wpływ, wyniki są bardzo dobre.
URE i PGNiG odmawiają udzielenia informacji o wysokości wnioskowanej podwyżki. Według analityków była na poziomie kilkunastu procent. Ich zdaniem URE było gotowe na zwyżkę nie większą niż mniej więcej 5–6 proc.
– Dla PGNiG brak nowej taryfy oznacza straty w obrocie i magazynowaniu, zwłaszcza w tym roku. Jak będzie w przyszłym, dziś niezmiernie trudno przewidzieć, gdyż nie wiemy m.in., jaki zakończy się postępowanie arbitrażowe prowadzone przeciwko Gazpromowi, oraz czy zapowiadane zniesienie taryfy dla odbiorców przemysłowych zostanie wprowadzone począwszy od nowego roku – mówi Monika Kalwasińska, analityk DM PKO BP.