W ten sposób chcą dać wyraźny sygnał zarządowi spółki, by spełnił ich oczekiwania płacowe. Związki zawodowe PP domagają się bowiem 500 zł podwyżki wynagrodzenia zasadniczego. Jeśli ich postulat nie zostanie spełniony może dojść do strajku. Za akcją stoi m.in. pocztowa „Solidarność", ale podobne oczekiwania ma 20 innych związków, które wchodzą w skład tzw. Wspólnej Reprezentacji Związkowej.
Moment protestu nie jest przypadkowy. W tym tygodniu ma dojść do wyboru nowego zarządu państwowej spółki. Upływa bowiem kadencja dotychczasowego prezesa Przemysława Sypniewskiego oraz jego współpracowników. Już przed długim weekendem majowym związkowcy spotkali się z nim na wielogodzinnych negocjacjach, które nie przyniosły jednak rozstrzygnięcia. Teraz więc chcą dać wyraz swojemu niezadowoleniu, ubierając żółte kamizelki.
Minimalna pensja w PP to 2,5 tys. zł brutto. Podniesienie wynagrodzeń o 500 zł, wraz m.in. z premiami (np. trzynastki) oznaczałoby dla Poczty dodatkowe koszty rzędu 650 mln zł.
30 kwietnia zarząd PP przedstawił związkowcom projekt podziału funduszu wynagrodzeń na 2019 r. Przedstawiciele „Solidarności" wskazują, że nie uwzględniał on ich żądań i w efekcie nie został zaakceptowany. Tym samym związek szedł w kolejny etap sporu zbiorowego z pracodawcą.
„Do przeprowadzenia tego protestu skłaniają nas pełne zachwytu i entuzjazmu wypowiedzi przedstawicieli zarządu, ukazujące się w różnego rodzaju mediach, dotyczące kondycji i rozwoju PP, które w żaden sposób nie przekładają się na poprawę wynagrodzeń i warunków pracy, czy uzupełnienie brakujących wakatów. Dlatego zwracamy się do pracowników Poczty, którzy bez względu na wykonywaną pracę, czy zajmowane stanowisko są niezadowoleni z wysokości wynagrodzenia, oraz zmian organizacyjnych i sposobu zarządzania mającego wpływ na warunki pracy, o założenie w czasie pracy kamizelek odblaskowych, które symbolizować będą żółtą kartkę od pracowników dla zarządu" – czytamy w oświadczeniu „Solidarności".