Dysproporcje między elitarnym gronem najbogatszych ludzi świata a resztą społeczeństwa powiększają się w obecnych czasach z zatrważającym tempie. Dotyczy to nie tylko branży technologicznej i finansowej, ale też artystycznej.
Czytaj także: Beyoncé łączy siły z Adidasem i stworzy kolekcję ubrań i dodatków
Jak podał The Wall Street Journal, zaledwie 1 proc. muzycznych gwiazd odpowiada za 60 proc. przychodów z koncertów na całym świecie. Wśród nich są takie sławy, jak Beyoncé, Ed Sheeran czy Taylor Swift. Tylko ta trójka (z Beyoncé koncertował Jay-Z) sprzedała w ubiegłym roku bilety o wartości około miliarda dolarów. Jeśli rozwiniemy elitarne grono do 5 proc. megagwiazd, ta dysproporcja jest jeszcze bardziej rażąca, ponieważ należy do nich aż 85 proc. przechodów z koncertów - wynika z badania Alana Kruegera, ekonomisty z Uniwersytetu Princeton.
Tak dużej nierówności w branży muzycznej jeszcze nigdy nie było. Dla porównania, w 1982 roku do 1 proc. topowych artystów płynęło 26 proc. przychodów z wszystkich koncertów. Przełomowa zmiana na rynku nastąpiła w pierwszej dekadzie XXI wieku, kiedy zaczęły rozwijać się serwisy streamingowe oraz - równocześnie - piractwo w internecie. Artyści musieli więc coraz silniej polegać na trasach koncertowych jako na głównym źródle zarobków.
Czytaj także: Ed Sheeran ma własną sake. Limitowana seria trafiła do sprzedaży