– Dla tego typu klienta liczy się po prostu marka produktu, a nie zgodność z najnowszymi trendami. Jeśli chce kupić po prostu garnitur Ermenegildo Zegny, to fakt, że pochodzi on z zimowej kolekcji, a jest kupowany latem, nie ma takiego znaczenia – dodaje Jerzy Mazgaj.
Podobnie wygląda sytuacja z markowymi alkoholami. Drogie koniaki czy whisky nie są kupowane tylko przez bogatych przedsiębiorców. Inni klienci są też w stanie wysupłać kilkaset czy nawet kilka tysięcy złotych na butelkę trunku na specjalne okazje, np. rocznice ślubów czy narodziny dziecka. W ostatnim przypadku takimi klientkami są często babcie kupujące nawet bardzo drogie alkohole po narodzinach wymarzonego wnuka czy wnuczki z myślą, że butelka zostanie otwarta, gdy pójdą na studia. – Luksus to nie tylko metka. Chodzi o kupowanie emocji oraz poczucia, że ma się coś specjalnego, niepowtarzalnego – mówi Tomasz Wiśniewski, partner w KPMG.
Tu kryzysu nie ma
Jednak choć aspirujący chcą kupować tego typu produkty, to jednak jeśli można mówić o spowolnieniu na rynku, to raczej nie w odniesieniu do grupy najzamożniejszych klientów.
– Rynku luksusowego kryzys nie dotyka, ale grupy klientów aspirujących jak najbardziej. Dlatego w tańszych, bardziej przystępnych cenowo markach widać spadki sprzedaży – podkreśla Patrycja Hatalska, dyrektor marketingu Vistula Group, przedstawiciela marki Rolex w Polsce. Jednak wtedy szczególnie wyraźnie widać zjawisko określane w branży jako efekt szminki. Gdy kurczą się dochody i po prostu nie wystarcza np. na markową torbę czy zegarek, konsumenci poprawiają sobie nastrój np. kosmetykami marek, o których marzą. Dlatego akurat ten segment nawet podczas kryzysowych zawirowań zazwyczaj ma się doskonale.
Zresztą wielu konsumentów przygodę z markami luksusowymi zaczyna właśnie od kosmetyków. Akcesoria czy ubrania Prady czy Diora są poza ich zasięgiem, zatem kupią sobie choć kosmetyk tej marki. Dla tych firm ma to ogromne znaczenie, ponieważ gdy klient tak mocno utożsamia zadowolenie z zakupów z konkretną firmą, gdy się wzbogaci, chętniej sięgnie po jej główny asortyment.
Chęć posiadania czy przynajmniej pokazywania się w luksusowych markach jest silna. Jeśli nie stać ich na zakup, to chcą płacić nawet za wypożyczenie i pokazanie się na imprezie. Na świecie tego typu serwisów nie brakuje. W Rent The Runway za dobę trzeba się liczyć z wydatkiem ok. 10 proc. ceny produktu. Oczywiście nie znajdzie się tam nieprawdopodobnie drogich kreacji haute couture, tylko raczej bardziej przystępne pret-a-porter, jednak i tak wypożyczenie sukienki to koszt z reguły ok. 100–200 dolarów za dobę. Projekt wydaje się na tyle perspektywiczny, że 20 mln dolarów zainwestowało w niego wydawnictwo Conde Nast, znane z miesięcznika „Vogue".