Budowa wspólnego rynku energii miała się zakończyć w przyszłym roku. Już teraz jednak wiadomo, że cel ten jest mało realny, bo państwa Unii zwlekają z wprowadzaniem dyrektyw i rozporządzeń wchodzących w skład Trzeciego Pakietu Energetycznego albo też robią to niewłaściwie. W połowie listopada Komisja Europejska ogłosiła więc: dość czekania, wszczynamy postępowania karne.
Sprawą, która najbardziej drażni Brukselę, jest urzędowa regulacja cen energii elektrycznej i gazu ziemnego, z którą mamy do czynienia m.in. w Polsce. Zdaniem Komisji Europejskiej sytuacja, w której to nie rynek decyduje o cenach, ale urzędnicy, jest szkodliwa, i to z wielu względów.
Po pierwsze, odbiorcy nie mają zachęt do bardziej oszczędnego korzystania z energii, bo jest ona „sztucznie tania". Po drugie, inwestorzy nie mają bodźców do inwestowania w nowe moce produkcyjne, bo te, które są, przynoszą niezadowalające zyski. Po trzecie w końcu, regulacja cen utrudnia oferowanie taryf dopasowanych do potrzeb.
62,1 tys. polskich gospodarstw domowych zmieniło w 2012 r. sprzedawcę energii
Komisja zwraca też uwagę na problem rezerwowych mocy wytwórczych niezbędnych w sytuacji, gdy energetyka odnawialna, charakteryzująca się dużymi wahaniami dostarczanej mocy, ma coraz większy udział w ogólnym bilansie. Według Brukseli członkowie Unii, zamiast samodzielnie budować systemy rezerw, powinni zdać się na międzynarodowy system wsparcia, czyli raczej importować energię, niż budować dodatkowe elektrownie.