Specjalne miejskie parkingi z ładowarkami w centrum stolicy Norwegii, Oslo, gdzie właściciele aut elektrycznych mogą bezpłatnie „zatankować" prąd do baterii, są pełne. Stoją toyoty, nissany, smarty, mitsubishi, ople ampery.
To właśnie infrastruktura oraz najróżniejsze przywileje powodują, że kierowcy aut elektrycznych czują się pewniej. Na to postawili Norwegowie, a elektryczny nissan leaf jest w tym kraju szóstym najlepiej sprzedającym się autem.
Przy zgodnej z przepisami jeździe leafem można pokonać prawie 200 kilometrów. Zasięg auta, jeśli jesteśmy w mieście, przestaje więc być problemem. Akumulator można doładować w domowym gniazdku.
14,7 tys. samochodów z napędem wyłącznie elektrycznym sprzedano w ubiegłym roku w Stanach Zjednoczonych
Importerzy aut elektrycznych robili wielokrotnie podchody do polskiego rynku. Ale w ubiegłym roku zarejestrowano w Polsce zaledwie 30 takich aut. Rok wcześniej – 35. Największym problemem jest brak infrastruktury ładowania. Producenci starali się zainteresować swoim projektem władze Krakowa, dyskutowano nawet o sfinansowaniu ładowarek, z których każda kosztuje 15 tys. euro – ale też bez efektu. Kolejny problem to niewielki zasięg samochodów elektrycznych.