Projekt ma kosztować 40 mld dolarów. Kanał, którego wstępne plany budowy mają już ponad 200 lat - będzie miał 286 km długości. Władze Nikaragui już wydały licencję firmom, które mają go budować i finansować.
Zdaniem analityków projekt budowy kanału ma wyciągnąć z recesji nikaraguańska gospodarkę. Licencję na budowę nowego połączenia dwóch oceanów dostała firma z Hongkongu - HK Nicaragua Canal Development Investment (HKND). Licencja opiewa na 50 lat. Jedynym właścicielem firmy, która otrzymała licencję,jest biznesmen z Pekinu Wang Jing, którego firma telekomunikacyjna Xinweiw zeszłym roku uzyskała koncesję na działalność telekomunikacyjną w Nikaragui. Poza samym kanałem firma zobowiązała się także do budowy linii kolejowej, ropociągu, dwóch portów i międzynarodowego lotniska oraz stworzenia strefy wolnocłowej. HKND ma 49 procent akcji w konsorcjum, a rząd Nikaragui 51 procent.
Władze liczą, że nowy kanał transportowy da liczne miejsca pracy i pobudzi gospodarkę. Zdaniem lokalnych mediów politycy liczą, że kanał "wyrwie kraj z biedy". Pierwszy pomysł stworzenia w Nikaragui kanału łączącego oba oceany powstał w 1825 roku. Jednak Stany Zjednoczone zdecydowały się na budowę kanału w sąsiedniej Panamie, który został otwarty w roku 1914.
Tymczasem opozycja jest sceptyczna i twierdzi, że prezydent Daniel Ortega "sprzedaje marzenia". Podkreślają, że tak naprawdę nie ma gwarancji, że inwestycja się zwróci, bo nie wiadomo czy ktokolwiek będzie chciał pływać nowym kanałem.
Eduardo Montealegre, lider opozycji, twierdzi wręcz, że rząd oddaje za bezcen koncesje "nieznanej" firmie z zagranicy. Opozycji udało się nawet zorganizować marsz protestacyjny pod hasłem "Ortega sprzedaje Ojczyznę". Jednak parlament Nikaragui zatwierdził projekt budowy kanału i sprzedaż licencji chińskiej firmie. Sprawa budowy nowej trasy łączącej oba oceany wydaje się więc przesądzona.