Australijskie biuro bezpieczeństwa transportu (ASTB) w ostatecznym raporcie o tym incydencie stwierdziło, że brytyjska firma przeoczyła liczne okazje wykrycia wadliwego komponentu, który niemal z całą pewnością doprowadziłby do katastrofy A380, gdyby nie wyjątkowe umiejętności pilotów.
"Te okazje przeoczono z kilku powodów, ale generalne dlatego, ze istniały dwuznaczności w procedurach producenta i nie przestrzegano tych procedur przez pewną liczbę personelu technicznego" - stwierdza raport.
Był to pierwszy większy przypadek zagrożenia bezpieczeństwa dotyczący superjumbo i doprowadził do przejściowego uziemienia na świecie wówczas dość nowych samolotów. Wnioski raportu ASTB mogą doprowadzić do zwiększenia wymogów certyfikacji nowych samolotów na świecie.
Czterosilnikowy A380 z 433 pasażerami i 26 członkami załogi wystartował z Singapuru do Sydney, gdy doszło do wybuchu jednego z silników, podziurawienia kadłuba odłamkami, które spadły na indonezyjską wyspę Batam. Duży element turbiny rozbił się na domu, ale nie doszło do poranienia nikogo na pokładzie ani na ziemi.
Piloci zawrócili do Singapuru i wylądowali przy ograniczonej kontroli nad maszyną. Zatrzymali ją zaledwie 150 metrów przed końcem pasa, z przebitymi 4 oponami, paliwem wyciekającym na ziemię, z hamulcami rozgrzanymi do 900 stopni Celsjusza.