Nowy prezes firmy - 58-letni John Chen liczy na to, że większa koncentracja na potrzebach użytkowników, tańsze aparaty na rynek azjatycki, które mają kosztować mniej niż 200 dol. oraz inwestycje w sieci i rozwiązania telekomunikacyjne sprawią, że uda się uratować firmę. - To nie będzie łatwe, ale wierzę, że może nam się udać - podkreślił Chen i dodał, że firma będzie pracować nad unowocześnieniem systemu operacyjnego swoich aparatów - QNX. Prezes przyznał, że możliwości systemu "nie zostały wyczerpane", a system daje dużo możliwości "komunikacji między aparatami w ramach sieci".
Blackberry w ostatnich latach nie był w stanie w stanie sprostać konkurencji, tracąc miejsce na rynku na rzecz iPhonów Appla oraz smartfonów działających w systemie Android - zwłaszcza z koreańskiego Samsunga. W trzecim kwartale zeszłego roku firma miała gigantyczną stratę w wysokości 4,4 mld dol. Rok wcześniej mogła się pochwalić niewielkim plusem - 14 mln dol. W ciągu ostatniego roku dramatycznie spadły tez przychody firmy. W 2012 r. trzeci kwartał Blackberry zamknęło wynikiem 2,7 mld dol. - w tym roku za trzeci za trzeci kwartał przychody wyniosły zaledwie 1,2 mld dol. W 2013 roku kanadyjski producent sprzedał 4,3 mln sztuk smartfonów- z czego 900 tys. aparatów z najnowszą wersją BB OS.
Ratunkiem dla kanadyjskiej firmy może być także współpraca z Sybase - firmą produkującą m.in. oprogramowanie do smartfonów. Blackberry współpracuje z nią nad rozwojem własnego messengera - BBM. Kierownictwo firmy jest przekonanie, że da się na tym "zarobić sensowne pieniądze".
We wrześniu zeszłego roku Blackberry poinformowało, że trudna sytuacja finansowa zmusiła firmę do cięcia kosztów, w tym także likwidacji prawie 5 tys. stanowisk, to 40 proc. wszystkich zatrudnionych. Niedługo po tym stanowisko stracił dotychczasowy prezes Blackberry - Niemiec Thorsten Heins, którego zastąpił John S. Chen, dotychczas prezes Sybase.