Drastycznie zmalała (nadal jest to ok 20 proc.) liczba operacji lotniczych — tzn startów i lądowań — do 87,56 tys. Jest to o 23 tys. mniej, niż wówczas, kiedy Malev jeszcze latał. Czyli było ich tyle, ile 10 lat wcześniej.
Trudniej było o odbudowę przychodów finansowych. W Budapeszcie przestali przesiadać się pasażerowie tranzytowi (wcześniej było ich 1,5 mln na 8,7 obsłużonych), a trzy duże linie — amerykańskie Delta i American Airlines, chiński Hainan Airlines przestały obsługiwać połączenia, bo ich pasażerowie nie mieli zapewnionej łatwej przesiadki. Żadna linia nie przejęła też po Malevie połączeń do Newarku, Toronto, Bangkoku, Tokio i Pekinu.
W pierwszym roku po bankructwie przejętych zostało ponad 60 proc tras obsługiwanych przez Malev . Dzisiaj lotnisko odzyskało 80 proc lotów krótkodystansowych, ale znów żadnego długodystansowego. na średnim dystansie pojawiły się katarskie linie Qartara Airways wywożące pasażerów do hubu w Dauha, a Wizz Air zaczął latać do Tel Aviwu i planuje inaugurację trasy na Dubai Central World.
Miliardowe straty
Łączna strata spowodowana upadkiem Malevu jest szacowana na 3,67 mld dolarów tyle, co półtora planowanego węgierskiego deficytu budżetowego w roku 2012.
Trzeba było też zamknąć Terminal 1 skąd odlatywały samoloty długodystansowe, zwolnić 20 proc pracowników z 1,2 tys. załogi. Zarząd lotniska wówczas zrezygnować z inwestycji wartych 30 mln euro. Co zaskakujące nie spowodowało to pogorszenia jakości odpraw pasażerskich.W ostatnim rankingu Skytrax Budapest Ferihegy znalazło się na 5. miejscu w Europie pod względem jakości obsługi. Lotnisko warszawskie im. Chopina znalazło się w tym rankingu na miejscu 10. i to dopiero na liście najlepszych portów w Europie Środkowej, a nie w całej Europie.