Do końca sierpnia MON oczekuje na oferty firm zdecydowanych walczyć o zamówienia na wielozadaniowe samochody dla wojsk specjalnych. Armia docelowo chce nawet kilkaset opancerzonych aut za setki milionów złotych – ustaliła „Rzeczpospolita". To już kolejne podejście do pozyskania zwiadowczych, lekkich wozów bojowych w ramach wojskowego programu o kryptonimie „Pegaz".
Zbrojeniowy „Pegaz” schodzi na ziemię
Już na starcie wzburzenie krajowych producentów spowodował zapisany w wymaganiach MON oblig przedstawienia w konkursie na pojazdy Pegaz referencji, potwierdzających, że oferowane wozy, z precyzyjnie określonym wyposażeniem bojowym, były dostarczane i służą w innych armiach. – Ten wymóg praktycznie eliminuje z gry wszystkich rodzimych producentów, także nasze prywatne AMZ Kutno, które pod pegaza w ostatnich latach specjalnie konstruowało swój pojazd Tur V – nie kryje irytacji prezes AMZ Jarosław Stachowski.
Stachowski to niejedyny przedsiębiorca, który zwraca uwagę, że wielkie pieniądze z budżetu coraz częściej płyną ostatnio na zakupy broni za granicą. Ten trend wyraźnie widać w ubiegłorocznych inwestycjach zbrojeniowych: aż dwie trzecie rocznych wydatków modernizacyjnych Sił Zbrojnych, czyli 7,2 mld zł, trafiło w 2018 r. nie do Polskiej Grupy Zbrojeniowej i innych rodzimych spółek, ale do zagranicznych koncernów.
Minister obrony Mariusz Błaszczak tłumaczył, że to konieczność, bo niektórych kategorii sprzętu wojskowego polski przemysł po prostu nie oferuje.