Eksport, który od stycznia do marca mocno się piął – w pierwszym kwartale osiągnął wartość 4,66 mld euro, o 4,7 proc. większą niż w tym samym czasie przed rokiem – w kwietniu niespodziewanie osłabł. Jak informuje firma analityczna AutomotiveSuppliers.pl, czwarty miesiąc roku przyniósł eksporterom 1,57 mld euro. To prawie o 10 proc. mniej niż w kwietniu ubiegłego roku.
Mniej aut i silników...
Udało się jednak utrzymać dodatnią dynamikę po czterech miesiącach: wartość zagranicznej sprzedaży branży osiągnęła 6,23 mld euro, co jest wynikiem lepszym od ubiegłorocznego o niecały 1 proc. Nie byłoby to jednak możliwe bez bardzo dobrego marca. Eksport sektora wyniósł wtedy 1,69 mld euro, co było najlepszym miesięcznym wynikiem od blisko trzech lat.
Dotychczasowy trend wzrostowy przerwał słaby popyt na pojazdy. Nie tylko na auta osobowe i dostawcze, których polskie fabryki produkują z każdym rokiem coraz mniej, ale także na ciężarówki i autobusy. Zagraniczna sprzedaż aut ciężarowych zmalała o prawie jedną piątą, autobusów niemal o połowę. Spadł także eksport silników wysokoprężnych, trzeciej pod względem wartości (po częściach i komponentach oraz samochodach) grupy towarowej w polskiej motoryzacji.
Z dziesięciu najważniejszych rynków wzrost eksportu odnotowano jedynie na trzech. Najwyższy dotyczył rynku czeskiego, trzeciego pod względem wielkości sprzedaży, gdzie eksport wzrósł o 28 proc.
Większy od ubiegłorocznego okazał się także eksport do Niemiec. To największy odbiorca produktów polskiego przemysłu samochodowego. W kwietniu niemieccy producenci odebrali części i samochody warte ponad 535 mln euro. To przeszło jedna trzecia całego polskiego eksportu motoryzacyjnego.