To, ile połączeń ostatecznie zniknie, zależeć będzie od wielkości drugiej transzy pomocy, z której skorzysta spółka. A jej wielkość nie jest jeszcze znana (łącznie wsparcie może sięgnąć 804 mln zł). Cięcie siatki połączeń nie oznacza jednak, że drożej zapłacimy za kupowane bilety. Rynek przewozów lotniczych w Europie jest dziś bowiem tak konkurencyjny, że podniesienie taryf oznaczałoby po prostu zapełnienie samolotów konkurencji. Nie zmienia to faktu, że polska linia szuka pieniędzy wszędzie, gdzie tylko się da. Wprowadziła płatne posiłki na pokładach. Wynajęła maszyny na loty czarterowe. Żeby lepiej wypełnić samoloty, stworzyła biuro podróży LOT Travel. Wprowadziła też nowe taryfy.
Efekty zmian
Samoloty LOT-u latają pełniejsze, bo po wieloletnich wysiłkach udało się wreszcie zgrać rejsy długodystansowe z krótszymi, europejskimi, i skrócić czas potrzebny na przesiadki.
Możliwości transferowe na Lotnisku im. Chopina wzrosły o 40 proc. Oprócz porannej fali wylotów z Warszawy została zorganizowana druga, popołudniowa fala – na wschodzie do Budapesztu, Pragi, Sofii, Bukaresztu, Belgradu, Moskwy, Lwowa, Odessy, Wilna, Rygi i Tallina, a na zachodzie do Mediolanu, Sztokholmu, Brukseli, a także Paryża, Hamburga i Amsterdamu.
Dzięki temu pasażerowie mogą się przesiadać na dalszą podróż LOT-em, gdy wysiądą z dreamlinerów, którymi przylecieli z Kanady, Stanów Zjednoczonych bądź z Pekinu.
Dokąd powinien teraz zmierzać polski przewoźnik? Na razie poświęca się dalszej restrukturyzacji, która potrwa jeszcze ponad rok, i trudno mówić o wielkich planach na przyszłość.