Doręczanie przesyłek w pół godziny ma wejść w życie na początek na rynku indyjskim. W Stanach Zjednoczonych trzeba czekać na odpowiednie regulacje prawne, bezzałogowe drony spełniające rolę listonoszy mogą w końcu nieoczekiwanie wpaść na budynki i terenowe przeszkody i spaść ludziom na głowę. Jednak w Indiach nikt się takimi drobiazgami nie przejmuje i na razie żaden państwowy urząd nie reguluje kwestii logistyki nowego typu.

Szybkie tempo

Pierwsze loty dronów mają odbyć się już nawet przed świętem Diwali, które w tym roku wypada 23 października. Na pierwszy ogień pójdą miasta Mumbai i Bangalore, gdzie Amazon ma swoje magazyny. Zasada działania ma być prosta – dron o wadze mniejszej niż 25 kilogramów będzie w stanie latać z prędkością ponad 80 km/h. Uniesie ładunek do 2,26 kg, a takich jest przeważająca większość (dokładnie 86 proc.) wśród zamówień składanych w serwisie. Pojazd ma posiadać 8 silniczków, dzięki którym pierwsze najszybsze zamówienia będą w stanie dotrzeć do klientów od półtorej do 3 godzin po złożeniu zamówienia.

Rynek indyjskiego handlu w internecie rozwija się w bardzo szybkim tempie. Największy konkurent Amazonu w tym kraju, Flipkart, został założony przez dwóch byłych pracowników Jeffa Bezosa. Panowie Bansal wiedzą, jak skutecznie walczyć z amerykańskim rywalem, dlatego Bezos chce zdążyć z dronami przed świętem, które dla mieszkańców Indii jest bardzo ważnym punktem w kalendarzu nie tylko religijnym, ale także zakupowym. Główna dyrekcja awiacji cywilnej w Indiach twierdzi jednak, że nie wie o żadnych planach związanych z bezzałogowymi dostawami. Dotychczasowe przepisy nie wymagają dodatkowych pozwoleń na korzystanie z dronów do wykonywania zdjęć lotniczych, prac badawczych i ochrony dzikich gatunków.

Walka USA-Indie

Walka na linii Flipkart-Amazon rozpoczyna się zatem w najlepsze. Przepisy mogą okazać się jedynym sposobem na zablokowanie triumfalnego marszu Amazonu w Indiach. W maju tego roku policja w Mumbaju zakwestionowała wykorzystanie dronów do dostarczania pizzy indywidualnym klientom. Do zagospodarowania jest ogromny rynek, według szacunków e-handel, który obecnie w Indiach wyceniany jest na ok. 2-4 mld dolarów, w 2021 roku może być wart nawet 80 mld. Amerykanie są w stanie gromadzić dodatkowe środki na rozwój swojego przedsięwzięcia w Indiach jeszcze szybciej niż Flipkart – gdy pod koniec lipca firma zdobyła miliard dolarów dofinansowania, Amazon po niecałej dobie pochwalił się zebraniem 2 mld dolarów. W 2013 roku na całym świecie amerykańskie imperium osiągnęło sprzedaż na poziomie 74,5 mld dolarów, z czego 60 proc. pochodziło z rodzimego rynku.

Nadzieja w skostniałej, indyjskiej biurokracji, o której krążą legendy. Zanim reformy nowego premiera Modiego wejdą w życie i Indie dotrą wyżej w rankingu łatwości prowadzenia interesów „Doing Business" (134. miejsce w 2014 roku na 189 krajów, spadek o 3 miejsca wobec poprzedniego roku), może minąć trochę czasu. Na niekorzyść Indii, Jeff Bezos wie, jak skutecznie planować i prowadzić walkę na wielu frontach, dlatego być może skorzysta z zasady: „nim gruby schudnie, chudy umrze".