Transport to trudna branża. Ceny paliw rosną, opłaty drogowe są wysokie, a już i tak silna konkurencja zaostrzyła się po tym, jak Rosja wprowadziła embargo na polską żywność. Zleceniodawcy poniekąd wykorzystują sytuację, pozwalając sobie na obniżanie stawek i coraz dłuższe korzystanie z kredytów kupieckich.
W efekcie branża ma coraz większe problemy finansowe. Jak wylicza Krajowy Rejestr Długów, wartość zadłużenia firm transportowych w ciągu roku wzrosła o 24 proc. i wynosi obecnie ponad 325 mln zł.
Co ciekawe, kontrahenci też zalegają firmom transportowym sporo pieniędzy. Do KRD branża przekazała już ponad 23 tys. informacji o zaległościach, w sumie na kwotę ponad 135 mln zł. Najtrudniej na rynku mają małe i średnie przedsiębiorstwa, w których bardzo często właściciel, księgowy, handlowiec i windykator to jedna i ta sama osoba.
Najczęściej wobec przewoźników zalegają firmy budowlane, handel detaliczny i hurtowy, ale też... inne firmy transportowe.
– Te zobowiązania, z punktu widzenia windykacji, określamy jako trudne – komentuje Radosław Koński, dyrektor departamentu windykacji w Kaczmarski Inkasso. – Charakteryzują je krótkie okresy przedawnienia i długie terminy płatności – wyjaśnia.