Do niedawna na rynku liczył się praktycznie tylko Amazon. Na produkowanych przez niego czytnikach Kindle można było znaleźć i zamówić każdą pozycję, pod warunkiem, że wydawcy chcieli podporządkować się warunkom narzucanym przez firmę Jeffa Bezosa. W połowie ubiegłego roku środowisko tzw. wielkiej piątki wydawców (Hachette, HarperCollins, Macmillan, Penguin Random House oraz Simon & Schuster) zawrzało, ponieważ Amazon zaproponował im niekorzystne stawki za umieszczanie swoich tytułów w serwisie. Inaczej zostawało się usuniętym z listy książek, do których dostęp mieli użytkownicy.
Nieuprzejmość się nie opłaca
Amazon spotkała ostra krytyka ze strony wydawców, literatów, a także wielu czytelników, którym nie podobało się, że zawęża się im pole tytułów do wyboru. Wiadomo, że historię piszą zwycięzcy, jednak choć księgarski gigant pozostaje liderem rynku, wcale nie jest pewne, że jego aroganckie podejście do dostawców opłaci się na dłuższą metę.
Skorzystać może na tym serwis Oyster. Obecnie można w nim znaleźć ponad milion książek dostępnych jedynie poprzez abonament. Wystarczy 9 dolarów i 95 centów, by uzyskać nieograniczony dostęp do oferty trzech z pięciu największych wydawców (jeszcze bez oferty Hachette i Penguin Random House). System działa na zasadzie znanej z serwisów oferujących dostęp do cyfrowej muzyki. Po zapłaceniu dość niskiego wobec oferowanych możliwości abonamentu jedynym ograniczeniem pozostaje tylko szybkość czytania danego użytkownika.
W połowie tygodnia Oyster ogłosił otwarcie sklepu z e-bookami. Usługa jest dostępna zarówno dla subskrybentów jak i dla nowych klientów, którzy nie mają abonamentu. Rozszerzenie oferty nastąpiło, by pomóc odbiorcom dotrzeć do jeszcze większej liczby tytułów dostępnych na rynku i wzbogacić ich spektrum zainteresowań. Abonament i sklep z elektronicznymi wersjami książek mają wzajemnie się uzupełniać.