Kolejna konferencja OPEC zapowiedziana jest na 4 grudnia. Ale i wtedy jest mało prawdopodobne, żeby kartel zmienił zasady swojej polityki. Brak jest analityków, którzy uważają, że limity wydobycia mogłyby zostać wówczas obniżone.
Do stołu w Wiedniu zasiedli oprócz ministrów z krajów członkowskich kartelu także przedstawiciele Meksyku, Rosji, Kolumbii, Kazachstanu i Brazylii. Z zaproszenia nie skorzystały Azerbejdżan i Norwegia. Ostatecznie jednak, jak wynika z informacji po zakończeniu posiedzenia nie ustalono nic, co mogłoby wpłynąć na wzrost cen ropy. Nie pojawiły się również jakiekolwiek nowe możliwości współpracy między kartelem i krajami do niego nie należącymi. Jednocześnie kartel spotkał się z kategoryczną odmową cięcia wydobycia ze strony reszty liczących się producentów .Sam OPEC zresztą też nie jest gotowy do poświęceń i tego, by ściąć wydobycie jednostronnie.
Chociaż wiadomo, że zadowalającą ceną, co potwierdzili we czwartek Irańczycy, którzy właśnie zamierzają ruszyć ze zwiększoną produkcją byłyby notowania w granicach 70-80 dol. za baryłkę Brenta. Tylko Wenezuelczycy są zdania, że ceny powinny wzrosnąć do przynajmniej 88 dol. za baryłkę. To wszystko jednak daleka przyszłość.
To nie oznacza, że niskie ceny ropy nie są dotkliwe nawet dla najbogatszych krajów kartelu.
Międzynarodowy Fundusz Walutowy ostrzegł Arabię Saudyjską, że w ciągu najbliższych 5 lat wyczerpią się jej rezerwy walutowe, jeśli obecna polityka cenowa zostanie utrzymana. To samo ostrzeżenie MFW wysłał do Bahrajnu i Omanu. Nie ma takiego zagrożenia w przypadku Kuwejtu, Kataru i Zjednoczonych Emiratów Arabskich, które mają większe zasoby gotówki, tanio wydobywają ropę i teoretycznie mogłyby utrzymywać obecną politykę cenową jeszcze przez 20 lat.