– Będziemy się przyglądać pracy zarządów banków, przeprowadzimy wnikliwą analizę, czy wykonywały swoją pracę właściwie. A może są ludzie, którzy mogą wykonywać ją lepiej? – powiedziała w telewizji Bloomberg Sheila Bair, prezes Federal Deposit Insurance Corporation. To instytucja, która czuwa nad pomocą rządową udzieloną sektorowi bankowemu.

Jej zdaniem możliwe jest, że władze zastąpią zarządy i rady nadzorcze w niektórych z dziesięciu banków, które źle wypadły w testach wytrzymałości (sprawdzian możliwości banków w skrajnie negatywnych scenariuszach). Negatywny wynik testu to konieczność podwyższenia kapitału. Taki obowiązek ma obecnie dziesięć z 19 instytucji poddanych w ubiegłym tygodniu sprawdzianowi: m.in. Bank of America (musi pozyskać ok. 34 mld dol.), Citigroup (5,5 mld dol.) czy Morgan Stanley (1,8 mld dol.).

Zmiany na stanowiskach prezesów banków nie są jednak jeszcze przesądzone. Musiałby na to wyrazić zgodę także amerykański Departament Skarbu. Jak donosi „Financial Times”, dotychczas nie wydał w tej sprawie komunikatu. Jednak wypowiedzi prezes Bair pokazują, że rząd USA chce w jak największym stopniu decydować o firmach i instytucjach, którym pomaga finansowo w czasie kryzysu.

W nadchodzących tygodniach banki mają przedstawić plany pozyskiwania dodatkowego kapitału. Wtedy też będą się ważyć losy ich zarządów. Pieniądze tym razem nie będą pochodzić z rządowej kasy. Banki chcą pozyskać je z emisji akcji lub obligacji albo wyprzedaży części aktywów.