Rybnicki oddział gliwickiego Sądu Okręgowego nakazał Kredyt Bankowi zwrócić osobie fizycznej 700 tys. zł, które były częścią poniesionej przez nią straty na opcjach walutowych.
Sąd uznał bowiem, że klient nie musi dotrzymywać zawartych umów, jeśli został wprowadzony w błąd. W uzasadnieniu wyjaśnił, że osoba, która zawarła z bankiem opcyjną umowę, nie był świadoma ryzyka oraz sensu instrumentu. Kredyt Bank zapowiedział, że odwoła się od tej decyzji. Czy może być ona jednak szansą dla innych, którzy stracili przez opcje?
Zdaniem ekspertów korzystny dla osoby fizycznej wyrok nie będzie miał raczej przełożenia na wyniki spraw wytaczanych bankom przez przedsiębiorstwa.
Dlaczego? - Każda ze spraw opcyjnych jest inna, więc musi być rozpatrywana odrębnie. Nie bez znaczenia jest też fakt, że wspomniany wyrok zapadł w sprawie z powództwa osoby fizycznej, a takich spraw nie można porównywać z tymi dotyczącymi przedsiębiorstw - mówi Jerzy Bańka, dyrektor ds. legislacyjno-prawnych Związku Banków Polskich. - W odniesieniu do przedsiębiorstwa uzasadnienie, że nie znało ono ryzyka związanego z instrumentem pochodnym, w ogóle nie mogłoby zostać wzięte pod uwagę - dodaje.
Opcje walutowe z założenia miały chronić eksporterów przed umocnieniem złotego. Okazały się jednak dużym problemem, gdy jesienią 2008 r. nasza waluta zaczęła mocno tracić na wartości. Pod koniec 2008 r. Komisja Nadzoru Finansowego szacowała, że ujemna wycena z tytułu zaangażowania polskich przedsiębiorstw w opcje walutowe sięgała 15 mld zł. Na koniec 2009 r. nie przekraczała już 1 mld zł.