Regulacje, które wejdą w życie 23 grudnia (tzw. rekomendacja T), wskazują bankom, jak mają liczyć zdolność kredytową klientów. Osoby, które zarabiają poniżej przeciętnego wynagrodzenia netto w gospodarce, nie będą mogły przeznaczać miesięcznie na spłatę rat więcej niż połowę swoich dochodów. Dla osób, które zarabiają więcej, limit ten wynosi 65 proc. W konsekwencji zmniejszy się liczba osób, które będą mogły dostać z banku kredyt.
– Te osoby będą wykluczone przez sektor bankowy, ale to nie znaczy, że nie będą miały skąd pożyczyć pieniędzy – mówi szef departamentu kredytów konsumenckich w średniej wielkości banku. – Powstają nowe firmy pożyczkowe, które liczą na nowych klientów. One nie są kontrolowane przez Komisję Nadzoru Finansowego i nie muszą stosować się do wydawanych przez nią rekomendacji.
Nowe reguły nie obowiązują też oddziałów zagranicznych banków, czyli np. Sygmy (która teraz bardzo aktywnie się reklamuje) czy Ikano (bank Ikea). Pol- bank (oddział greckiego Eurobanku EFG) zapewnia, że dostosuje się do regulacji.
Wprowadzone limity ograniczą wysokość kredytów gotówkowych, ale także hipotecznych. Sprawią też, że ci, którzy spłacają pożyczkę zaciągniętą na zakup mieszkania, mogą mieć problem przez wiele lat z wzięciem jakiegoś innego kredytu. Bo dziś płacona przez nich rata może przekraczać 50 proc. lub 65 proc. miesięcznych dochodów, a wówczas bank nie może udzielić takiemu klientowi kolejnego kredytu.
Finansiści twierdzą, że trudno będzie obejść te rekomendacje, bo są bardzo precyzyjne. Najbardziej na obejściu zapisów może zależeć bankom koncentrującym się na kredytach konsumenckich. – Rekomendacja T dotknie szczególnie te banki, które specjalizują się w kredytach konsumenckich – uważa Sonia Wędrychowicz-Horbatowska, wiceprezes Banku Handlowego. Jej zdaniem produktem, który zacznie być promowany przez banki po wprowadzeniu nowych regulacji, będzie pożyczka hipoteczna.