O hiszpańskich bankach rozmawia się już nawet po drugiej stronie Atlantyku. W Waszyngtonie była w piątek Soraya
Saenz de Santamaria, wicepremier Hiszpanii. Rozmawiała tam z amerykańskim sekretarzem skarbu Timothy Geithnerem i ten powiedział jej, że „trzeba znaleźć rozwiązanie dla banków". Ale to nie Stany Zjednoczone, ale strefa euro będą musiały wyłożyć wiele miliardów euro na ratowanie hiszpańskiego sektora finansowego.
– Hiszpania będzie musiała poprosić o europejskie pieniądze. Nie widzę szans na inne rozwiązanie – mówi „Rz" Jamie Dannhauser, ekonomista londyńskiej firmy doradczej Lombard Street Research.
Madryt na razie broni się przed takim scenariuszem, bo wie, że nie ma darmowych pożyczek. Ewentualne dokapitalizowanie banków przez Europejski Mechanizm Stabilizacyjny na pewno będzie się wiązało z warunkami. – Nie sądzę, żeby dotyczyły one reform czy oszczędności budżetowych – uważa Dannhauser. Jego zdaniem byłoby to nielogiczne, bo przecież pożyczki są związane ze złą sytuacją banków, a nie wynikają z polityki rządu. Poza tym Hiszpania ma ambitny program oszczędnościowy i trudno byłoby jej narzucić dodatkowe reformy. Ale z pewnością będzie musiała się pogodzić z zewnętrzną ingerencją w swój system bankowy i dostosować do zaleceń odnośnie do jego restrukturyzacji: które banki sprzedawać, które łączyć, jak zarządzać złymi długami. – Dlatego próbuje uniknąć takiej formy pomocy, bo nie chce utracić części swojej suwerenności i kontroli nad swoim systemem bankowym – mówi ekspert Lombard Street Research.
Eksperci wątpią jednak, żeby operacja dokapitalizowania banków udała się bez pomocy z zewnątrz. W sumie szacuje się, że potrzeba będzie dla wszystkich banków trochę powyżej 100 mld euro. – To za dużo, żeby Hiszpania dała radę sama – ocenia Sebastian Dullien, ekspert European Council for Foreign Relations. Próbowała namówić Europejski Bank Centralny do pomocy, która nie byłaby nazwana programem ratunkowym, ale ten odmówił. Pozostaje więc zwrócenie się o pomoc do funduszu ratunkowego strefy euro. Formalnie Europejski Mechanizm Stabilizacyjny, który od lipca przejmie zadania Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej, nie ma w swoim mandacie bezpośredniego dokapitalizowania banków. – To są szczegóły techniczne. Jak będzie wola polityczna, to rozwiązanie się znajdzie. ESM może przecież pożyczyć rządowi, a ten dokapitalizuje banki – uważa Jamie Dannhauser.