Kurs akcji brytyjskiego banku Standard Chartered spadł wczoraj na londyńskiej giełdzie najbardziej od 24 lat, bo analitycy oszacowali, że aż 5,5 mld dol. mogą tę instytucję kosztować skutki amerykańskiego oskarżenia o złamanie tamtejszych przepisów o praniu brudnych pieniędzy, a to w kontekście transakcji StanChart z irańskimi bankami.
Akcje spółki straciły 23 proc., najbardziej od 1988 r. W wyniku tej zwałki kurs papierów Standard Chartered spadł od początku roku o ponad 20 proc., co zmniejszyło wartość rynkową spółki do około 42 mld dol.
Londyńskiemu bankowi grozi utrata licencji na działalność w stanie Nowy Jork, bo tamtejszy Departament Usług Finansowych stwierdził, że StanChart w ciągu siedmiu lat przeprowadził z irańskimi bankami transakcje o łącznej wartości 250 mld dol. i zarobił kilkaset milionów dol. z tytułu prowizji od instytucji objętych amerykańskimi sankcjami gospodarczymi. Bank opublikował oświadczenie, w którym stanowczo odrzuca „stanowisko zajęte przez regulatora rynku i dokonaną przez niego interpretację faktów".
StanChart może być jednak przez amerykański nadzór ukarany grzywną w wysokości 1,5 mld dol., grozi mu utrata około 1 mld dol. przychodów z irańskich operacji, a o kolejne 3 mld dol. spadnie kapitalizacja spółki, jeśli afera zmusi do odejścia jego kadrę kierowniczą – ostrzegł w nocie do inwestorów Cormac Leech, analityk z firmy Liberum Capital.
To nie pierwszy brytyjski bank z tego rodzaju kłopotami. HSBC utworzył właśnie rezerwę w wysokości 700 mln dol. na ewentualną grzywnę w USA za udostępnienie tamtejszego systemu finansowego meksykańskiej mafii narkotykowej. W sierpniu 2010 r. Barclays zapłacił 298 mln dol. za transakcje z bankami z krajów objętych amerykańskimi sankcjami, takimi jak Kuba, Iran, Libia i Sudan. Lloyds'a kosztowało 350 mln dol. umożliwienie Iranowi dostępu do systemu finansowego USA.