Piątek przejdzie do historii polskiej gospodarki jako dzień, w którym uratowano jedną z większych grup budowlanych i zapoczątkowano wart miliardy złotych proces modernizacji polskiej energetyki. Do umowy przedłużającej finansowe „być albo nie być" dla Polimeksu-Mostostalu przystąpiło prawie 40 instytucji finansowych (m.in. PKO BP, Pekao, BOŚ, Kredyt Bank) i posiadacze obligacji za 395 mln zł. Łączne zadłużenie – kredyty, obligacje i gwarancje tej spółki – to aż 2,5 mld zł. Dzięki temu porozumieniu możliwe było podpisanie największego od lat kontraktu na wybudowanie nowego bloku energetycznego.
Presja czasu
Z rozmów z kluczowymi osobami związanymi z tą transakcją wyłania się jednak obraz bardzo drapieżnych negocjacji prowadzonych przez jednego z wierzycieli Polimeksu – Pekao. Przewlekanie rozmów do późna wieczorem, multiplikowanie pytań, aż w końcu specjalna godzinna rozmowa ministra skarbu Mikołaja Budzanowskiego z prezesem tej instytucji Luigi Lovaglio. W tym przypadku ogromną rolę grał czas, gdyż oferta konsorcjum Polimeksu i japońskiego Hitachi na wybudowanie za 5,1 mld zł netto bloku w Elektrowni Kozienice (należącej do poznańskiej Enei) była ważna do piątku do godziny 24. Po tym terminie Enea mogłaby być zmuszona do podpisania umowy z drugą firmą w przetargu, chińskim Covec, co – biorąc pod uwagę blamaż tej spółki przy budowie odcinków autostrady A2 – byłoby bardzo ryzykowne.
Konieczne były więc aneksy do umów kredytowych, podpisane przez przez wszystkie banki. – To nie były dwustronne negocjacje. Ten przypadek był specyficzny, tu rozmowy prowadzone były z ogromną grupą wierzycieli. We Włoszech, Francji czy Wielkiej Brytanii takie operacje się zdarzają, dlaczego na Boga w Polsce tak trudno uratować ważne systemowo spółki – mówi „Rz" szef jednego z banków. Wskazuje, że problemem okazała się postawa Pekao, którego zaangażowanie w Polimex sięga około ćwierć miliarda złotych. Ostatecznie i ono zgodziło się utrzymać przy życiu tę spółkę zatrudniającą 14 tys. osób.
– To były normalne negocjacje, tylko że jedna strona prowadziła je w zaciszu gabinetów, a druga chciała to rozgrywać przez media – tłumaczy z sarkazmem osoba związana z Pekao.
Liczy się interes banku
Trudno znaleźć biznesmenów i szefów firm, którzy podzielają stosunek pracowników Pekao do ostatnich wydarzeń związanych z ratowaniem Polimeksu (jego głównymi akcjonariuszami są fundusze emerytalne, a więc ewentualny upadek spowodowałby duże straty OFE).