Po „kredyt 2 proc.” znowu ustawiają się kolejki

Eksperci apelują do nowego rządu o kontynuację programu „Pierwsze mieszkanie”. Zakręcenie kurka z tanimi kredytami było niepotrzebną rewolucją na rynku nieruchomości.

Publikacja: 05.12.2023 03:00

Po „kredyt 2 proc.” znowu ustawiają się kolejki

Foto: Adobe Stock

– Obserwujemy kolejny boom zainteresowania „Bezpiecznym kredytem 2 proc.” (BK2% – red.) – mówi Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Advisors. – Obecnie ludzie przyspieszają swoje decyzje zakupowe, wybierają mieszkania w ciągu dwóch dni, szybko kompletują potrzebne dokumenty, byle tylko zdążyć ze złożeniem wniosku do końca grudnia tego roku.

O co chodzi z limitami

Wszystko przez to, że wciąż istnieje ryzyko, że już w styczniu nabór do programu „Pierwsze Mieszkanie” zostanie wstrzymany ze względu na wyczerpanie się limitów na dopłaty z budżetu państwa, a także rosnące obawy, że ten program w ogóle zostanie zawieszony.

Przypomnijmy, że BK2% jest dostępny od lipca 2023 roku, jako element publicznego wsparcia młodych Polaków w zakupie pierwszego mieszkania w życiu. A że jest to bardzo atrakcyjna oferta, popyt okazał się znacząco większy niż się spodziewano. Rząd szacował, że w 2023 r. zostanie udzielonych ok. 10 tys. kredytów, o wartości ok. 3,2 mld zł, co kosztowałby budżet państwa ok. 178 mln zł dopłat do tych kredytów. Na 2023 r. nie przewidziano limitu dopłat, więc wnioski o BK2% można składać do bólu. Większego wysypu zainteresowania rząd spodziewał się dopiero w 2024 r. – oczekiwano 40 tys. umów o wartości 13,2 mld zł. A na dopłaty z budżetu wprowadzono łączny na 2023 i 2024 r. limit w wysokości 941 mln zł.

Czytaj więcej

Banki stracą podwójnie na kredytach frankowych: w sądach i przed fiskusem

Tymczasem według stanu na 23 listopada br. zawarto już 40,8 tys. umów o BK2% o wartości 16,5 mld zł. I można szacować, że te podpisane umowy w całości lub niemal w całości wykorzystały już limit dopłat do końca 2024 r. Biorąc zaś pod uwagę liczbę złożonych wniosków (według stanu na 23 listopada), czyli 90,3 tys., można przyjąć, że przyjmowanie kolejnych wniosków zostanie wstrzymane już w pierwszych dniach stycznia 2024 r. ze względu na wyczerpanie się puli pieniędzy zarezerwowanej w budżecie na ten cel.

PiS to naprawi?

Rząd PiS na ostatniej prostej stara się naprawić swój program. W miniony piątek przyjęta została nowelizacja rozwiązań, wedle której kwota limitu dopłat na 2024 r. ma zostać podwojona do 1,82 mld zł (z 0,94 mln zł), a łącznie do 2032 r. – do ok. 16,1 mld zł z 11,3 mld zł.

Obecna minister rozwoju Marlena Maląg ocenia, że dzięki temu zwiększeniu, z BK2% w latach 2023–2024 będzie mogło skorzystać ok. 74 tys. gospodarstw domowych, a łącznie w latach 2023–2027 – ok. 180 tys., czyli o 35 tys. więcej niż dotychczasowe szacunki.

– To dobra zmiana, choć nie sądzę, by takie zwiększenie limitów, łącznie o 35 tys. osób, było wystarczające – ocenia Bartosz Turek, główny analityk HREIT. – Ogromne zainteresowanie programem wynika nie tylko z kumulacji odroczonego czy wyprzedzającego popytu w tym roku, ale także z faktu, że znacząco wzrosła zdolności kredytowa młodych Polaków, a więc i grono uprawnionych – mówi Turek.

Czytaj więcej

Szefowa EBC zabiera głos ws. Glapińskiego. Za prezesem (prawie) cały zarząd NBP

Ale największy problem polega jednak na tym, że istnieje ryzyko, iż najnowsza propozycja PiS nie wejdzie w życie ze względu na układ sił politycznych w Sejmie – przyznają eksperci. Jeszcze gorzej, że nie wiadomo, jakie plany w tym względzie na nowy rząd. W umowie koalicyjnej jest jedynie zapis o wsparciu Polaków w zaspokajaniu potrzeb mieszkaniowych, ale nie wiadomo, jak ma się to dokonać.

Najgorsza niepewność

Pod znakiem zapytania wciąż stoi pomysł Kolacji Obywatelskiej „kredytu 0 proc.”. Krzysztof Hetman, kandydat na ministra rozwoju w nowym rządzie, mówił w poniedziałek na antenie TOK FM, że „trzeba będzie usiąść i porozmawiać na ten temat”. Tymczasem w mediach pojawiają się domysły, że „kredyt 0 proc.” będzie dostępny tylko dla osób o niskich dochodach, albo tylko na zakup mieszkania na rynku pierwotnym lub też tylko na mieszkania ekologiczne, a więc dla niewielkiej grupki uprawnionych. – Tymczasem to, czego Polacy i rynek ruchomości potrzebują najbardziej, to przewidywalności rządowych programów wsparcia i pewności, że będą dostępne przez kilka lat. Dlatego dobrze by było, by funkcjonowanie programu BK2% zostało potwierdzone – komentuje Jarosław Sadowski.

– Rynkowi mieszkaniowemu nie jest dziś potrzebna kolejna rewolucja, ale stabilizacja – zaznacza też Bartosz Turek. – Za program BK2% już zapłaciliśmy cenę w postaci wzrostu cen mieszkań, dlatego racjonalne byłoby nie jego wygaszenie, ale utrzymanie. Dyskutować można co do jego hojności, może zamiast 2 proc. wystarczyłby kredyt na 3–4 proc. – zaznacza też Turek.

– Obserwujemy kolejny boom zainteresowania „Bezpiecznym kredytem 2 proc.” (BK2% – red.) – mówi Jarosław Sadowski, główny analityk Expander Advisors. – Obecnie ludzie przyspieszają swoje decyzje zakupowe, wybierają mieszkania w ciągu dwóch dni, szybko kompletują potrzebne dokumenty, byle tylko zdążyć ze złożeniem wniosku do końca grudnia tego roku.

O co chodzi z limitami

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Banki
Te banki z UE nie chcą rozstać się z Rosją. Pazerność zamiast etyki
Banki
Alior Bank szuka nowego prezesa. Miotła w zarządzie
Banki
Ostatnie ostrzeżenie Białego Domu. Raiffeisen bliski utraty amerykańskiego rynku
Banki
Mirosław Czekaj, p.o. prezesa BGK: Rola naszego banku w rozwoju Polski może być większa
Banki
PZU rozbija ostatni bastion Ziobry. Czystki w zarządzie Alior Banku