Były pracownik Danske banku, Howard Wilkinson powiedział europutowanym w Brukseli, że prawo zabrania mu wymieniania nazw innych banków zaangażowanych w ten proceder, ale zwrócił się do słuchających go, by potraktowali skandal w Danske jako przypadek wykraczający znacznie poza Estonię.
- To nie chodziło tylko o Danske Bank w Estonii. Nawet nie o Danske Bank w Danii. W to było zaangażowane całe grono banków. Amerykańskie, w tym amerykańska filia europejskiego banku były zasadniczo ostatnią kontrolą. Kiedy tylko pieniądze przeszły przez nie, stawały się czyste i trafiały do globalnego systemu finansowego — powiedział powtarzając to, co wcześniej oświadczył komisji parlamentu Danii. Wilkinson ocenia, że 80-90 proc. pranych funduszy przeszło przez korespondencyjne banki, z których Danske korzystał w Estonii.
Jeśli zaś chodzi o firmy-wydmuszki czyli spółki komandytowe, to Zjednoczone Królestwo jest najgorsze ze wszystkich — dodał.
Zasadnicze wątki wystąpienia
Wilkinson powtórzył zarzut, że te pieniądze mogły trafić do większego systemu finansowego dzięki bankom-koresponentom Danske, którymi — jak wiadomo — były w Estonii Deutsche Bank, JP Morgan Chase i Bank of America.
Powtórzył też kwestię dotyczącą duńskiego organu nadzoru finansowego. Jego zdaniem, ktoś powinien zająć się, co estoński organ wywiadu finansowego robił w miarę rozwijania się skandalu. Rozróżnił wyraźnie działalność estońskiego organu nadzoru FSA przed i po 2014 r. od tamtego roku FSA zasługuje na pochwałę za swą pracę.