Resort finansów gorączkowo szuka sposobów na uniknięcie przekroczenia przez dług publiczny poziomu 55 proc. PKB. Ekonomiści podpowiadają: przenieśmy finansowanie projektów unijnych do sektora komercyjnego.
Na przyszły rok w ramach współfinansowania projektów unijnych zaplanowano wydanie z budżetu państwa kwoty 15,65 mld zł. To około 1 proc. PKB, który wpływa na zwiększenie zadłużenia państwa. – Jeśli resort finansów przeniósłby tę kwotę do sektora komercyjnego i pozwolił, aby wydatek ten sfinansowały banki, wówczas o tyle obniżyłby się dług liczony metodą krajową – wyjaśnia Mirosław Gronicki, były minister finansów. Przyznaje, że byłby to zabieg księgowy, ale oddaliłby Polskę od przekroczenia przez dług drugiego progu ostrożnościowego (55 proc. PKB).
W przyszłym roku – jak szacuje minister finansów – zadłużenie liczone metodą krajową ma sięgnąć 54,2 proc. PKB. Języczkiem u wagi będzie pewnie kurs złotego. Aby znaleźć się w bezpiecznej odległości od poziomu 55 proc. PKB, minister finansów zaproponował m.in. poprawę płynności środków publicznych poprzez oddanie wolnych aktywów niektórych instytucji i agencji pod jego zarząd oraz wprowadzenie reguły wydatkowej.
Zdaniem ekonomistów pomysł dotyczący funduszy UE mogłyby wykorzystać także samorządy. – Pozbyłyby się one wówczas presji związanej z przekroczeniem ustawowych granic zadłużenia – wyjaśnia Wiktor Wojciechowski z Forum Obywatelskiego Rozwoju. Jego zdaniem zabezpieczeniem takich kredytów byłyby środki, które z opóźnieniem wypłaca Polsce Unia Europejska.
Resort finansów ma jednak wątpliwości. Zastanawia się, czy wówczas nie pojawiłoby się ryzyko mniejszego wykorzystania środków albo, co gorsza – nieefektywnego ich wykorzystania. Prof. Witold Orłowski z PricewaterhouseCoopers uważa jednak, że to nieprawda, iż w sektorze prywatnym gorzej wykorzystuje się fundusze unijne niż w państwowym. – To bzdura, że sektor publiczny wydaje lepiej pieniądze niż prywatny – wyjaśnia ekonomista. – Trzeba po prostu stworzyć racjonalne ramy i kontrolować proces wykorzystywania środków. W opinii profesora mamy kilkanaście miesięcy na to, aby stopniowo zmniejszać udział państwa w inwestycjach poprzez włączanie firm i banków i „należy to robić”.