Przewodniczący KNF Andrzej Jakubiak zapowiedział, że nadzór może zająć się tą sprawą już na najbliższym posiedzeniu zaplanowanym na 20 marca.
Po raz pierwszy wnioski Przemysłowo-Handlowego Banku Chin (ICBC) i Banku Chin (BoC) o otwarcie oddziałów w Polsce trafiły do KNF w grudniu ub.r. W lutym nadzór poinformował, że wymagają one uzupełniania, wobec czego zostały odesłane do Luksemburga, gdzie mieszczą się europejskie centrale obu banków. Decyzję komisji Andrzej Jakubiak tłumaczył przepisami prawa polskiego. – Wnioski nie spełniały naszych oczekiwań, więc nadzór luksemburski został poproszony o dodatkowe wyjaśnienia. W każdym przypadku, kiedy wniosek nie spełnia warunków, które są określone w prawie polskim, wydanym na podstawie prawa europejskiego, prosimy o dalsze wyjaśnienia. To jest normalna procedura. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego – zapewniał szef KNF.
O tym, że chińskie banki chcą wejść na polski rynek, mówił pod koniec ubiegłego roku prezydent Bronisław Komorowski. Natomiast o planach wejścia do naszego kraju Przemysłowo-Handlowego Banku Chin mówił już w lipcu 2011 r. w wywiadzie dla „Rz" Sun Yuxi, ambasador ChRL w Polsce.
Pod względem rynkowej wartości ICBC jest największym bankiem na świecie, a pod względem wartości aktywów jest ósmy. BoC jest nieco mniejszy: w samym Państwie Środka ma jeszcze dwóch większych konkurentów, nie licząc ICBC. Mimo to i tak jest gigantem. Pod względem wartości rynkowej zajmuje siódme miejsce na świecie, a pod względem wartości aktywów – 16.
Obie chińskie instytucje zainteresowane otworzeniem oddziałów w Polsce przeżywają rozkwit. Wartość ich aktywów w ciągu minionych sześciu lat (od końca 2005 r.) wzrosła trzykrotnie, do 2,4 bln dol. w przypadku ICBC i 1,8 bln dol. w przypadku BoC. Zawdzięczają to m.in. agresywnej ekspansji zagranicznej. Finansują też coraz częstsze i większe zagraniczne przejęcia chińskich koncernów z innych sektorów.