- Nie zgadzamy się z wyliczeniami Fitcha. Potrzebujemy mniej niż 1 mld euro świeżego kapitału, o których mówiła agencja Fitch. Na koniec zeszłego roku szacowaliśmy nasze potrzeby na 375 mln euro. Pracujemy nad zrestrukturyzowaniem swojego portfela kredytowego, mamy zdrową płynność i wciąż możemy pożyczać od Europejskiego Banku Centralnego jeśli zajdzie taka potrzeba - twierdzi twierdzi Janko Medja, prezes Nova Lubljanska Banka, największego pożyczkodawcy w Słowenii.
Niedawna analiza agencji Fitch wskazuje, że Nova Lubljanska Banka, Nova Kreditna Banka Maribor (bank notowany na warszawskiej GPW) i Abanka Vipa, czyli największe banki w kraju potrzebują łącznie 2 mld euro dodatkowego kapitału. Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) szacuje zaś, że "złe pożyczki" stanowią aż 30 proc. portfela kredytowego tych banków. Trudna sytuacja w sektorze bankowym podsyca niepokój inwestorów wokół Słowenii. Rynek obawia się, że kraj ten może pójść drogą Cypru i być zmuszony do przyjęcia pomocy finansowej. Koszt słoweńskich CDS (instrumentów finansowych ubezpieczających przed bankructwem dłużnika) wzrósł z 232 pb na początku roku do 357 pb w poniedziałek. Istniejący od blisko miesiąca centrolewicowy rząd Alenki Bratusek zapewnia, że obejdzie się bez sięgania po międzynarodową pomoc. - Uratowanie banków jest naszym największym priorytetem a fundusze potrzebne do restrukturyzacji sektora mogą pochodzić z prywatyzacji państwowych spółek - twierdzi Bratusek.