Kryzys finansowy, który wybuchł w 2008 r. był spowodowany m.in. spekulacjami śmieciowymi obligacjami opartymi na kredytach hipotecznych w USA. Łączne straty z tego tytułu wyniosły ponad 2 bln dolarów.
Dziś obligacjami w USA interesują się nawet te instytucje finansowe, które poniosły ogromne straty z tego tytułu – jak szwajcarski Credit Suisse (9 mld dol.). Okazuje się także, że rządy, które przejęły od swoich banków portfele złych kredytów w latach 2008–2009, w tym pakiety obligacji opartych na amerykańskich kredytach hipotecznych, w ostatecznym rachunku jednak na nich zarobiły. Powód: amerykański rynek nieruchomości wyraźnie zaczął się rozwijać, ceny domów idą w górę najszybciej od 7 lat. To z kolei powoduje, że rośnie popyt na obligacje oparte na kredytach hipotecznych. Według Barclays Plc wzrost ceny tych obligacji tylko w tym roku wyniósł 12,7 proc. po 41-proc. skoku w 2012 r.
Część tego wzrostu może wynikać z rozczarowania do innych inwestycji, zwłaszcza na rynkach surowcowych.
W tej chwili inwestorzy spoza Ameryki skupili obligacje hipoteczne, które nie mają gwarancji państwowych za ponad 194 mld dol., czyli 21 proc. tego rodzaju wyemitowanych papierów – wynika z raportu Inside Mortgage Finance. Najwięcej takich obligacji skupili Brytyjczycy (Barclays, Lloyds HSBC) oraz banki francuskie, holenderskie (ING) i niemieckie.
Wzrost popytu na subprime ze strony banków europejskich odnotowano zwłaszcza po zeszłotygodniowej wzmiance prezesa Fed Bena Bernanke, że bardzo prawdopodobne jest zakończenie programu skupowania obligacji. Natychmiast zmniejszył się popyt na bardziej ryzykowne papiery, staniały akcje, ale nie obligacje hipoteczne. – Widać przekonanie, że amerykański rynek nieruchomości po kryzysie stał się solidny – uważa Vishvanath Tirupattur z banku Morgan Stanley.