Obecnie banki, domy maklerskie i firmy ubezpieczeniowe mają 16,8-proc. udział w S&P500 i jest on prawie dwukrotnie większy niż w 2009 r. Lepsze od firm finansowych są pod tym względem tylko spółki technologiczne (17,6 proc.), wynika z danych zebranych przez Bloomberga.
W tym miesiącu branżę finansową podciągnęły Bank of America i Morgan Stanley, które w minionym kwartale wypracowały lepsze wyniki niż spodziewali się analitycy. Z kolei Microsoft i Intel, czołowi gracze technologiczni, należą do najgorszych, gdyż obie spółki rozczarowały rynek rezultatami finansowymi.
Dla byków obecny układ sił oznacza, że firmy finansowe będą ciągnąć gospodarkę nawet jeśli Rezerwa Federalna zacznie ograniczać skup obligacji skarbowych i hipotecznych. Z kolei niedźwiedzie zwracają uwagę, że gdyby nie banki zyski firm z S&P500 byłyby gorsze. Przypominają równocześnie , że ostatnio tak duży udział branży finansowej w indeksie był w maju 2008 r. (cztery miesiące przed bankructwem banku inwestycyjnego Lehman Brothers) i konsekwencje tego okazały się katastrofalne.
- To, że banki spisują się całkiem dobrze zwiększa zaufanie do gospodarki - wskazuje jednak Kevin Caron, strateg w Stifel Nicolaus&Co, firmie zarządzającej około 130 miliardami dolarów. Podkreśla on, że gdyby nie funkcjonowały finanse trudno sobie wyobrazić, czy jakoś radziłaby sobie cała reszta.
Banki były największą branżą w Stanach Zjednoczonych w okresie byka, który zaczął się w 2002 r. . Wówczas wartość indeksu Standard&Poor's500 zwiększyła się ponad dwukrotnie, zaś gospodarka powiększała się nawet o 3,5 proc. w skali roku. W końcówce lat 90. ubiegłego stulecia udział firm finansowych w S&P500 wynosił 18,8 proc.