W październiku zastąpił pan Bogusława Kotta, prezesa z najdłuższym stażem wśród działających w Polsce banków. Czym instytucja tworzona przez pana będzie się różniła od tej prowadzonej przez poprzednika?
Będziemy nadal realizować strategię na lata 2012-15, stąd w krótkiej perspektywie nie będzie jakichś większych zmian. Natomiast późniejsze zmiany nie będą wynikały z faktu, że zmienił się prezes, ale z tego, że pojawi się nowa strategia. Mimo dwudziestoletniej różnicy wiekowej, innej narodowości, jesteśmy z prezesem Kottem bardzo podobni. Nie planuję zatem żadnej rewolucji, ale ewolucję.
Ale wizję musi pan mieć. Na rynku aż roi się od banków uniwersalnych, więc może myślał pan o jakiejś specjalizacji?
Z kryzysu ekonomicznego trzeba wyciągnąć jedną, podstawową naukę. Banki powinny być właśnie zrównoważone i uniwersalne. Wcześniej sądziliśmy, że należy skoncentrować się na jednym, dwóch produktach, które byłyby szczególnie rozwijane. W naszym przypadku były to kredyty hipoteczne i karty kredytowe. Przyszło nam jednak zapłacić wysoką cenę za ten sposób myślenia. Uważam, że za pięć lat będziemy silnym bankiem uniwersalnym, mocnym we wszystkich głównych usługach i produktach bankowych. Robimy również wiele, aby rozwinąć nasze ramię bankowości korporacyjnej. Ale różnice za pięć lat będą też wynikać z przekształceń w całym sektorze.
Czyli więcej technologii, mniej oddziałów?