Od września przetacza się przez szkoły fala paniki i bardziej lub mniej absurdalnych pytań. Dyrektorzy szkół, chcąc dmuchać na zimne, na wszelki wypadek woleli nie używać danych personalnych uczniów, a od rodziców zbierali zgody na wszystko.
Czy obawy te są słuszne? Nie do końca, bo generalnie szkoły (podobnie jak przedszkola i wszelkie instytucje publiczne) mają prawo takie dane przetwarzać, żeby realizować swoje ustawowe zadania i normalnie funkcjonować. Więcej: na takie użycie danych nie potrzebują zgody rodziców. Oznacza to, że listy odczytywać wolno. Tak samo jak publicznie nagradzać dziecko za szczególne osiągnięcia. A prace mogą wisieć na korytarzach z podpisami autorów.
To jednak nie oznacza, że w szkole zasady dotyczące RODO nie mają zastosowania. Rodzice muszą być poinformowani, jak długo dane ich oraz dzieci są w szkole przechowywane, do czego są wykorzystywane oraz kto ma do nich dostęp. Czy muszą podpisywać dziesiątki zgód na przetwarzanie danych? Niekoniecznie.
Zgoda na pewno jest wymagana, gdy w grę wchodzi sprawa wizerunku dziecka. Podawanie danych potrzebne jest także, gdy w grę wchodzi bezpieczeństwo dziecka, np. zgoda na obieranie dzieci ze szkoły przez konkretne osoby. Tego szkoły muszą wymagać ze względu na ustawową odpowiedzialność za bezpieczeństwo uczniów.