Odkrycie dokonane przez zespół Davida Lordkipanidze stawia naszą wiedzę na głowie. Choć lepiej byłoby powiedzieć – na czaszce. Analiza skamieniałych szczątków praludzi sprzed 1,8 mln lat wskazuje bowiem, że różnice między osobnikami żyjącymi w tym samym czasie i w tym samym miejscu były tak duże, że gdyby znaleziono je w różnych miejscach, uznano by je za odrębne gatunki człowieka.
Co to oznacza? Różnice w budowie anatomicznej pozwalające naukowcom na „budowanie” kolejnych gatunków Homo wynikały zapewne z płci, wieku czy odmienności osobniczej. Mnożenie bytów: Homo ergaster, Homo rudolfensis, Homo georgicus, jest raczej niepotrzebne – przekonują naukowcy na łamach dzisiejszego wydania „Science”. Nasze drzewo ewolucyjne właśnie straciło kilka gałęzi.
Kłopotliwy prezent
Przedmiot, który wywołał tyle zamieszania, to tzw. Czaszka numer 5. Jej fragmenty odkryto już w 2005 roku. Dokładnie w swoje 42. urodziny Lordkipanidze „otrzymał” najbardziej kompletną czaszkę pochodzącą sprzed 1,8 mln lat. Cechy znaleziska – wystająca twarzoczaszka i mała puszka mózgowa – były tak prymitywne, że nie pasowały nawet do wczesnego Homo – opisują badacze.
– Jeden z naukowców zażartował nawet, że powinniśmy to z powrotem zakopać – wspomina David Lordkipanidze.
Oczywiście czaszki nie schowano pod ziemię. „To pierwsza kompletna tak dobrze zachowana czaszka dorosłego hominida zawierająca delikatne kości” – pisze mieszany, gruzińsko-szwajcarsko-izraelsko-amerykański zespół.