Turyści zauważyli, że eksponat jest wyraźnie oszpecony. Na linii łączącej twarz i brodę widoczna jest gruba warstwa kleju. Gdy eksperci zaczęli zadawać pytania, muzeum nie udzielało żadnej odpowiedzi.
Jeden z pracowników muzeum przyznał, że w październiku ubiegłego roku doszło do zniszczenia maski. Podczas konserwacji broda została urwana. Standardowo w takich sytuacjach sprawą zajmuje się ministerstwo antyków. Naprawieniem eksponatu powinni zająć się specjaliści.
W tym przypadku nikt nie zgłosił uszkodzenia. Pracownicy muzeum otrzymali polecenie, by samemu naprawić maskę. Eksponat miał jak najszybciej wrócić na wystawę. Brodę przyklejono szybkoschnącycm klejem. - Niestety, użyliśmy kleju epoksydowego, którego zwykle używa się do klejenia metalu albo kamienia, ale na pewno nie nadawał się do tak wyjątkowego eksponatu - przyznał w rozmowie z brytyjskim "Guardianem" jeden z pracowników.
- Powinni ją zabrać do porządnej konserwacji, ale spieszyli się, żeby ją wystawić, dlatego użyliśmy czegoś tak trudnego do usunięcia - dodaje.
Inny pracownik przyznał, że podczas nakładania kleju, ubrudzono twarz maski. Klej usunięto szpatułką, jednak na powierzchni pozostały wyraźne rysy.