Olandia leży na Bałtyku, od Półwyspu Skandynawskiego oddziela ją Cieśnina Kalmarska. W V wieku istniała tam osada obronna. W jej obrębie ludność mieszkała w małych chatach, utrzymywała się z hodowli. Wydawało się, ze mieszkańcy są bezpieczni, dobrze chronieni.
Rzeczywistość okazała się inna. Nieznani ludzie z nieznanych powodów zdobyli twierdzę i zmasakrowali jej mieszkańców. Ślady archeologiczne wskazują , że zagłada nastąpiła szybko.
- Resztki ludzkie, szkielety, wyglądają jak zastygłe, w pozach nie znanych archeologom - wyjaśnia kierująca wykopaliskami dr Helene Wilhelmson z Uniwersytetu w Lund.
Dotychczas badacze całkowicie odkopali pięć szkieletów wewnątrz chat. Dwie osoby leżały przy wejściu. Wiele z tych szkieletów nosi ślady ciosów zadanych w głowę i ramiona. Zdaniem badaczy, ludzie ci zginęli "tak jak stali, siedzieli lub leżeli", tylko dwie osoby podczas próby ucieczki. Ponieważ w jeszcze nie zbadanej części osady na powierzchni ziemi leżą pojedyncze ludzkie kości, archeolodzy sądzą, że wykopaliska ujawnią znacznie więcej ofiar masakry.
Przy jednym ze szkieletów znaleziono złotą broszkę co wskazuje, że celem napaści nie był rabunek.