Dla transportu, zwłaszcza przewozów drogowych, nastał ciężki okres. Nie dość, że przewoźnicy obawiają się konsekwencji unijnego pakietu mobilności, to w branżę uderza koronawirus. Jak to wpłynie na rynek? Czy firmy transportowe mogą w jakiś sposób się zabezpieczyć?
Nie ma skutecznej metody obrony przed ewentualnymi skutkami epidemii. Pozostaje wiara, że nie dojdzie do pandemii i gospodarka będzie funkcjonowała w miarę normalnie. Mam też nadzieję, że środki zaradcze podejmowane przez kraje europejskie, jak izolacja chorych, wzmożone kontrole, restrykcyjne przepisy sanitarne itp., sprawią, że przemieszczanie się pomiędzy krajami europejskimi pozostanie w miarę bezpieczne. Z drugiej strony kierowca stosunkowo mało czasu spędza w dużych skupiskach ludzkich, bo większość czasu przebywa w kabinie własnego pojazdu.
Co jest większym zagrożeniem dla transportowców? Epidemia czy pakiet mobilności? W jaki sposób może on zmienić funkcjonowanie firm przewozowych?
Epidemia kiedyś zniknie. A wprowadzenie pakietu mobilności będzie miało długofalowe konsekwencje dla polskich firm transportowych m.in. dlatego, że przepisy w pakiecie przyczynią się do zmniejszenia skali operacji firm polskich i firm z Europy Środkowo-Wschodniej w zachodniej Europie. Odbije się to na rentowności branży, bo już np. są sygnalizowane problemy z ładunkami powrotnymi, a skoro będzie mniejsze wykorzystanie potencjału flot polskich pojazdów, to koszty muszą wrosnąć. Pociągnie to za sobą konieczność optymalizacji przewozów być może poprzez zmniejszenie liczby pojazdów. Niektóre z firm będą musiały przestawić się na transport krajowy, a w najgorszym wypadku wypadną z rynku.
Brexit jest faktem, ale mamy okres przejściowy. Jak może wyglądać rynek transportowy za rok? Czy polskie firmy przewozowe mocno stracą na wyjściu Wielkiej Brytanii z UE?