Choć unijne regulacje powinny być stosowane już od 12 września 2025 r., to w Polsce wciąż nie wskazano właściwego organu nadzoru.
Czytaj więcej:
Internet rzeczy i dane użytkowników
Projekt ma załatać tę lukę. Zgodnie z nim do prezesa UKE użytkownicy będą mogli skarżyć się na nieprzestrzeganie Data Act (DA). Choćby na to, że firmy odmawiają im dostępu do danych, co jest zagwarantowane przez unijne rozporządzenie. Uprawnienie to dotyczy m.in. internetu rzeczy i daje użytkownikom prawo do uzyskania danych, które są zbierane przez inteligentne urządzenia. Może to być szczególnie użyteczne np. przy optymalizowaniu zużycia prądu i dostosowywaniu go do godzin, w których energia jest najtańsza. Wpierw trzeba jednak wyegzekwować od producenta sprzętu dostęp do zebranych danych. Unijne rozporządzenie ułatwia również przenoszenie danych pomiędzy różnymi firmami. To z kolei ma ułatwiać zmianę dostawcy usług.
Czytaj więcej:
Prezes UKE sprawdzi stosowanie Data Actu
DA pozostawia państwom członkowskim swobodę dotyczącą nadzoru nad przestrzeganiem jego przepisów. Polska mogłaby więc wskazać w krajowych regulacjach kilka różnych organów. Dlaczego zdecydowała się na jeden?