W mediach elektronicznych i tradycyjnych, w filmach paradokumentalnych, w reklamach pojawia się coraz więcej błędnych informacji dotyczących zapobiegania chorobom sercowo-naczyniowym i ich leczenia. Zdaniem ekspertów zagrażają one zdrowiu milionów polskich pacjentów już zmagających się z chorobami powodowanymi przez miażdżycę lub zagrożonych ich rozwojem.
– Ten trend narasta i będzie miał coraz dotkliwsze konsekwencje zdrowotne dla nas wszystkich. Może przekonać część pacjentów do przerwania lub niepodejmowania leczenia. Skutkiem takiej decyzji może być przedwczesny zawał serca lub udar mózgu – ostrzega prof. Piotr Jankowski, sekretarz Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Przykładem mogą być publikacje, które podważają rolę cholesterolu w rozwoju miażdżycy. Ich autorzy lansują tezę, że jedzenie posiłków z dużą ilością cholesterolu i tłuszczów zwierzęcych, np. boczku, nie ma wpływu na jego większy poziom we krwi. Ich zdaniem dzieje się tak, bo to wątroba produkuje cholesterol i dostosowuje jego ilość do potrzeb organizmu.
– To manipulacja. Cholesterol ma dwa źródła: jednym jest pożywienie, drugim – rzeczywiście wątroba, która produkuje cholesterol (w nieczęstych, genetycznie uwarunkowanych chorobach w bardzo dużej ilości). Ale nie jest prawdą, że spożycie tłuszczów zwierzęcych nie przekłada się na stężenie cholesterolu we krwi i ryzyko występowania chorób układu krążenia – wyjaśnia prof. Jankowski.
– Kilka dni temu w czasie kongresu Amerykańskiego Towarzystwa Kardiologicznego ogłoszono wyniki badania, które wskazują, że wzrost spożycia cholesterolu o 300 mg na dobę wiąże się ze zwiększeniem ryzyka występowania zawału serca i udaru mózgu o 17 proc., a zgonu o 18 proc. – dodaje.