Odra nadal zabija dziesiątki osób rocznie

Zapalenie płuc, zapalenie mięśnia sercowego, stwardniające zapalenie mózgu – to tylko niektóre przykłady śmiertelnie niebezpiecznych powikłań odry. Chociaż są realnym zagrożeniem, coraz więcej osób odmawia szczepienia dzieci – alarmuje Onet.

Aktualizacja: 07.11.2018 14:16 Publikacja: 07.11.2018 13:10

Odra nadal zabija dziesiątki osób rocznie

Foto: AdobeStock

Odra, wbrew powszechnemu przekonaniu, nie jest łagodnym schorzeniem wieku dziecięcego. To groźna choroba zakaźna, która znów zabija. Czujność wobec „morbilli” –  jak nazywa się ją w języku łacińskim – w ostatnich latach ciągle spada. Powód? Coraz więcej osób daje się przekonać argumentom ruchów antyszczepionkowych i nie chce szczepić swoich dzieci. Coraz więcej z nich umiera – czytamy na łamach Onetu.  NIK w najnowszym raporcie informuje, że w tym roku może paść niechlubny rekord w liczbie odmów obowiązkowych szczepień w Polsce.

– Niezaszczepione dzieci są zagrożeniem dla innych maluchów, a także dla nas wszystkich. Nieszczepienie dzieci jest wyborem ich rodziców, ale im więcej takich przypadków, tym gorzej dla nas wszystkich. Spada bowiem odporność zbiorowiskowa – tłumaczy dr Iwona Paradowska-Stankiewicz, krajowa konsultantka ds. epidemiologii.

Czytaj też: 35 tysięcy chorych na odrę na Ukrainie

Odporność środowiskowa polega na tym, że jeśli w danej społeczności zaszczepiona jest wystarczająco duża liczba ludzi: na poziomie 90 procent, to wirus czy bakteria, przeciwko którym chronimy się szczepieniami – nie będzie się rozprzestrzeniał. Ostatni raz ludzie masowo umierali blisko sto lat temu. Nigdy nie można mieć pewności, że choroba, która dzięki szczepieniom zniknęła, nie powróci by zaatakować ze zdwojoną siłą.

Odra i jej powikłania

Odra  bardzo łatwo szerzy się wśród osób niezaszczepionych. Jej objawy zazwyczaj pojawiają się po około 10-12 dniach od zakażenia. Początkowo przypominają przeziębienie: chory narzeka na katar, kaszel, gorączkę, pieczenie spojówek. Pojawia się światłowstręt. Ale temperatura ciała wzrasta, nawet do 41 stopni Celsjusza. Pojawia się swędząca wysypka.

Jeśli wirus zaatakuje osobę ze słabą odpornością organizmu, pojawiają się komplikacje. Mogą być bardzo poważne: zapalenie ucha, które skutkuje głuchotą; ostre zapalenie i obrzęk mózgu doprowadzające do drgawek i zaburzeń psychicznych u dzieci. Wirus odry może zaatakować rogówkę oka, w efekcie dziecko ślepnie – szczególnie, jeśli jest niedożywione i ma niedobór witaminy A w organizmie.

Groźnym powikłaniem po odrze jest zapalenie mięśnia sercowego, do którego przyczyniają się m.in. przeciwciała przeciwko odrze, a także zapalenie płuc -  powoduje zgon u 6 na 100 dzieci

Niektóre skutki zarażenia odrą mogą o sobie dać znać nawet wiele lat po „wyzdrowieniu”. Takim powikłaniem jest podostre stwardniające zapalenie mózgu. Wirus odry jest jedyną przyczyną tej choroby, która w 95 procentach prowadzi do zgonu.

Śmiertelne żniwa epidemii

Epidemie odry występowały w dawnych czasach regularnie, co 2-3 lata. Jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku lekarze uważali chorobę za zwykłą przypadłość wieku dziecięcego.

W piśmie medycznym „American Journal of Medical Science” znaleźć można nawet porównanie: „odra jest równie nieunikniona, co śmierć i podatki”.  Jednak zdarzały się epidemie szczególnie groźne. W roku 1848 pojawiła się na Hawajach i zabiła około 40 tysięcy chorych. Inna szalała w 1873 roku na Florydzie, na odrę zmarło wówczas około 30 tysięcy osób. A zaledwie 67 lat temu, na Grenlandii zachorowała jedna osoba. Spowodowała epidemię na wielką skalę: w ciągu sześciu tygodni z 4300 mieszkańców nie zachorowało tylko 5 osób. Zmarło 30 chorych.

Współcześnie odra zbiera największe śmiertelne żniwo w krajach Afryki i Azji. Dzieje się tak dlatego, że szczepi się tam zaledwie połowę dzieci. W efekcie śmiertelność z powodu odry w Afryce i Azji sięga aż 15 procent.

Niestety, ta groźna choroba atakuje również w Europie. Z obliczeń Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że od 2010 do 2014 roku łącznie odnotowano niemal 67 tysięcy osób, które zachorowały na Odrę. Najwięcej we Francji, Holandii, Włoszech, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Rumunii.

Wystarczy kichnąć

Odrę wywołuje wyizolowany w roku 1953 wirus. Przypomina kulkę o średnicy 0,2 mikrona i łatwo się rozprzestrzenia. Na ogół drogą kropelkową, gdyż najpierw atakuje komórki nabłonka oddechowego w nosie i gardle. Tam się namnaża i wydostaje na zewnątrz razem z wydzieliną z dróg oddechowych: podczas kasłania, wydmuchiwania nosa, mówienia. Wirus nie jest zbyt żywotny, łatwo ginie pod wpływem światła i ciepła. Ale zdarza się, że poza organizmem potrafi przeżyć nawet dwie godziny. Jeśli ktoś zakażony kichnie na przykład na klawiaturę bankomatu, to następna, nieszczepiona i nieodporna osoba wypłacająca gotówkę, na pewno się zarazi.

Dr Paweł Grzesiowski, prezes Fundacji Instytut Profilaktyki Zakażeń w Warszawie w wywiadzie dla PAP podkreślił, że wirus odry jest na tyle mały i lekki, że może poruszać się z falą powietrza.

- Możemy się zarazić od osoby przebywającej w tym samym autobusie, wcale nie musimy stać obok niej. Rekordowa liczba zakażonych od jednego chorego wynosi 200 osób. - ostrzega lekarz. 

Nigdy nie jest za późno

Obowiązkowe szczepienia przeciw odrze wprowadzono w Polsce w 1975 roku. Wówczas podawano pojedynczą dawkę szczepionki. Od 27 lat obowiązuje druga dawka szczepionki, podawana w 8 roku życia. W 2004 roku wprowadzono połączoną szczepionkę przeciw odrze, śwince i różyczce podawaną w dwóch dawkach: w 13-15 miesiącu życia, następnie w 10 roku życia.

Co w przypadku osób, które urodziły się przed czasami obowiązkowych szczepień? Państwowy Zakład Higieny przypomina, że wychowywały się one i żyły w czasach, kiedy każdego roku na odrę rejestrowano od 70 000 do 200 000 zachorowań na odrę. Stąd też większość osób przechorowała ją, co poskutkowało nabraniem odporności na wirus tej choroby. Natomiast ludzie, którzy nie pamiętają, czy byli szczepieni na odrę, czy chorowali na nią, lub nie mają odpowiedniej dokumentacji szczepiennej - mogą i powinny się zaszczepić.

Mity antyszczepionkowców

Jeden z mitów przeciwników szczepienia przeciw odrze mówi o tym, że iniekcja powoduje u dzieci autyzm. Taką teorię rozpowszechnił Andrew Wakefield, były brytyjski lekarz gastroenterolog. W 1998 roku opublikował on w prestiżowym czasopiśmie medycznym „The Lancet” artykuł, w którym udowadniał, że szczepionka powoduje także zapalenie jelit.

Wkrótce okazało się, że praca była wysoce nierzetelna. Wakefieldowi wytoczono postępowanie lekarskie, które trwało 217 dni. Udowodniono mu 36 nieprawd, jakie wysnuł ze swoich badań. Ostatecznie lekarzowi odebrano prawo do wykonywania zawodu. I to dożywotnio.

Antyszczepionkowcy szerzą też inne teorie: że szczepienia powodują astmę, cukrzycę, padaczkę, alergie, choroby nowotworowe. Utrzymują także, że lekarze są opłacani przez koncerny farmaceutyczne produkujące szczepionki, oraz że korumpują programy nauczania studentów medycyny. Wszystko po to, żeby sprzedać jak najwięcej swoich produktów.

Szczepionka jest bezpieczna

Tymczasem na całym świecie prowadzono badania, które stanowczo przeczą owym mitom. Problemem odry i szczepieniom przeciw Morbillis zajmują się od lat 90-tych ubiegłego wieku m.in. Amerykański Urząd ds. Żywności i Leków FDA, Światowa Organizacja Zdrowia WHO, Europejska Agencja ds. Leków EMA.

W Wielkiej Brytanii, USA, Niemczech i Francji badacze wykazali bezspornie: szczepionka przeciw odrze nie wywołuje żadnych zaburzeń rozwojowych u dzieci. Ani też autyzmu, retinopatii, zapalenia nerwu słuchowego, ani ataksji móżdżkowej.

Naukowcy podkreślają, że szczepionka jest bezpieczna, choć warto pamiętać, iż zawiera ona żywe, osłabione wirusy odry. Dlatego czasem może wywoływać odczyn poszczepienny, który przypomina przebieg samej choroby. Jednak zdarza się to raz na kilkaset szczepień i jest niegroźne dla zdrowia.

 

 

Odra, wbrew powszechnemu przekonaniu, nie jest łagodnym schorzeniem wieku dziecięcego. To groźna choroba zakaźna, która znów zabija. Czujność wobec „morbilli” –  jak nazywa się ją w języku łacińskim – w ostatnich latach ciągle spada. Powód? Coraz więcej osób daje się przekonać argumentom ruchów antyszczepionkowych i nie chce szczepić swoich dzieci. Coraz więcej z nich umiera – czytamy na łamach Onetu.  NIK w najnowszym raporcie informuje, że w tym roku może paść niechlubny rekord w liczbie odmów obowiązkowych szczepień w Polsce.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Zdrowie
Choroby zakaźne wracają do Polski. Jakie znaczenie mają dziś szczepienia?
Zdrowie
Peru: Liczba ofiar tropikalnej choroby potroiła się. "Jesteśmy w krytycznej sytuacji"
Zdrowie
W Szwecji dziecko nie kupi kosmetyków przeciwzmarszczkowych
Zdrowie
Nerka genetycznie modyfikowanej świni w ciele człowieka. Udany przeszczep?
Zdrowie
Ptasia grypa zagrozi ludziom? Niepokojące sygnały z Ameryki Południowej