Rz: Z przygotowanego przez Siemens raportu Smart Industry Polska wyłania się obraz dwubiegunowej rodzimej gospodarki. Z jednej strony duzi przedsiębiorcy sporo inwestują w rozwiązania cyfrowe zbliżające ich do standardów tzw. Przemysłu 4.0. Z drugiej zaś mikrofirmy i sektor małych i średnich przedsiębiorstw przeznacza na innowacje 14 proc. dochodów, a 45 proc. z nich nie ma własnych działów badań o rozwoju.
Tomasz Haiduk: Rzeczywiście idzie to dwutorowo. W dużych firmach, głównie działających w branży lotniczej czy motoryzacji, postęp dokonuje się bardzo szybko. Przedsiębiorstwa zatrudniające do 250 osób też chcą inwestować, ale napotykają na bariery. Główną zidentyfikowaną przez nas jest struktura zarządzania. Bo w takich firmach, często tradycyjnie rodzinnych podejmowanie wszelkich decyzji leży po stronie właściciela. Jest on zajęty bieżącym zarządzaniem i utrzymaniem rentowności. Nie ma więc czasu, by pomyśleć o swoim biznesie w perspektywie czterech, pięciu lat.
Często pada argument: nie stać mnie na innowacyjność, nie mam na to pieniędzy...
To nie jest największy problem. Bo pieniądze na rynku na rozwijanie innowacyjności polskich przedsiębiorstw są jednymi z największych w Europie. Być może jednak dostęp do tych środków jest nieco skomplikowany i obwarowany koniecznością spełnienia licznych wymogów formalnych. Często są to środki z funduszy unijnych dystrybuowane przez agendy rządowe, więc pozyskanie pieniędzy wymaga wykonania pewnych kroków. Małych i średnich przedsiębiorców często to odstrasza. Oczekują bowiem nie tylko funduszy, ale także uproszczenia procedur. Zlikwidowanie biurokracji może być tu kluczem do sukcesu. Zwłaszcza że w firmie zatrudniającej od kilkunastu do kilkudziesięciu osób nie ma czasu na przełamywanie tej bariery. W międzynarodowym koncernie możemy do takiego projektu skierować pewną liczbę pracowników.
Kolejne pytanie sceptycznego przedsiębiorcy: czy bycie innowacyjnym przyniesie mi zyski? Proszę przytoczyć przykłady sukcesu firm, którym się to u nas opłaciło.