Waldemar Buda, wiceminister funduszy i polityki regionalnej: Wyszliśmy naprzeciw wszelkim oczekiwaniom

O tym, kto i w jaki sposób ma wydawać pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy, opowiada nam Waldemar Buda, wiceminister funduszy i polityki regionalnej.

Publikacja: 27.04.2021 21:00

Waldemar Buda, wiceminister funduszy i polityki regionalnej: Wyszliśmy naprzeciw wszelkim oczekiwaniom

Foto: materiały prasowe

Czy rząd zdąży wysłać Krajowy Plan Odbudowy do Komisji Europejskiej w wyznaczonym terminie, czyli do 30 kwietnia?

Pracujemy tak, by 30 kwietnia przekazać gotowy dokument do Komisji Europejskiej. Staramy się dochować tego terminu, choć jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że w razie czego możemy mieć dwa tygodnie więcej na pracę. Kilka krajów zgłosiło potrzebę nieznacznego wydłużenia terminu i Komisja Europejska komunikuje zgodę na przekazanie KPO w połowie maja. KE sama zachęca kraje członkowskie do skorzystania z dodatkowych tygodni, żeby uzgodnić wspólnie poszczególne dokumenty.

Czy przed wysłaniem KPO do Komisji będzie jeszcze okazja, by partnerzy społeczni zobaczyli poprawiony projekt?

Tak, oczywiście, umówiliśmy się z Komisją Wspólną Rządu i Samorządu Terytorialnego, że wyda opinię – w domyśle pozytywną opinię – po przedstawieniu końcowej wersji KPO, jeszcze przed wysłaniem do Komisji.

Kiedy się to może stać?

Pod koniec przyszłego tygodnia.

To dobrze, może uda się w ten sposób zmienić głosy krytyki, że PiS z KPO zrobił sobie fundusz wyborczy.

Taka krytyka nie jest w żadnej mierze merytoryczną oceną, tylko politycznymi zaczepkami. Chcemy przeznaczyć dużo pieniędzy na ciekawe inwestycje, szybko i sprawnie wydać pieniądze na rzecz obywateli. Jeśli to ma być zarzut, to nawet bym się tu zgodził z opozycją.

Chodzi bardziej o obawy, że jeśli fundusze będą dzielić tylko i wyłącznie rządowi urzędnicy, to trafią one tylko do podmiotów związanych z PiS.

Po pierwsze, zaproponowaliśmy, że samorządy i przedsiębiorcy będą w komitecie monitorującym, strona społeczna zostanie włączona w proces wdrażania KPO. Po drugie, trzeba mieć na względzie fakt, że mamy o połowę mniej czasu na wdrożenie tych środków niż w stosunku do całej polityki spójności. Polityka spójności to siedem lat, plus tzw. n+3, czyli łącznie dziesięć lat. A tu datą graniczną zamknięcia inwestycji jest sierpień 2026 r., mamy raptem pięć lat. Wszystkie procesy muszą więc być maksymalnie zintegrowane i skrócone. Tak dużej transmisji pieniądza w tak krótkim czasie dotychczas w Polsce nie było. Rząd bierze na siebie odpowiedzialność w tym względzie. A najlepszym dowodem, że jesteśmy odpowiedzialni, jest to, że ostatnio staliśmy się liderem, jeśli chodzi o wykorzystanie funduszy UE z kończącej się perspektywy 2014–2020. Chciałbym, byśmy w wykorzystaniu KPO także stali się liderami.

No właśnie, nikt nie ma pretensji o dotychczasowe wydatkowanie funduszy UE, bo były one dzielone w sposób przejrzysty i rozproszony, 40 proc. dzielą samorządy regionalne. A w KPO wszystko ma byś skupione w jednych, rządowych rękach.

W rękach krajowych, ale nie w jednych! KPO to program zarządzany centralnie przez Komisję Europejską, będziemy mieli też całą gamę instytucji pośredniczących, w tym Ministerstwo Rozwoju, Polski Fundusz Rozwoju, wojewodów. Włączanie tu jeszcze samorządów może utrudnić nam wydatkowanie tych środków w terminie.

Ale dlaczego instytucją pośredniczącą, jeśli chodzi o dotacje na lokalne projekty, takie jak budowa żłobków czy bibliotek, ma być wojewoda?

A skąd podejrzenie, że wojewodowie zrobią to źle, skoro mają do tego odpowiednie narzędzia i robią to sprawnie? Dzisiaj np. program Maluch+ jest realizowany za pośrednictwem wojewodów, nieracjonalnie byłoby środki na ten sam program realizować poprzez dwie instytucje.

Może z efektów podziału Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych, gdzie w ramach drugiej tury ponad 4 mld zł trafiło tylko do samorządów związanych z PiS?

Co do zasady wojewodowie nie brali w tym udziału. Wnioski rozpatrywał zespół przy premierze, w którym brałem udział. I nie zgodzę się z retoryką, że pieniądze trafiły tylko do gmin czy miast związanych z PiS. Podam przykład mojego okręgu wyborczego, dwóch powiatów okalających Łódź. Na 11 samorządów, które złożyły wnioski w tym okręgu, trzy są z PiS, a wszystkie 11 dostały dotacje. W ogóle wsparcie z RFIL dostało kilka tysięcy samorządów, a mamy 500 samorządowców z PiS. Zdaję sobie sprawę, że dotacji nie dostały te samorządy, które zawsze dostawały, które były przyzwyczajone do gigantycznego strumienia pieniędzy – i dlatego teraz mają najwięcej wątpliwości kosztem innych.

Czyli taka marginalizacja metropolii w KPO jest planową polityką rządu?

O żadnej marginalizacji nie może być mowy. Wyszliśmy naprzeciw wszystkim oczekiwaniom, które zgłaszały samorządy, w tym duże miasta. Będą mogły sięgać po środki z KPO na szkoły, na żłobki, na autobusy, na termomodernizację i cyfryzację szkół.

Może metropoliom należy się więcej, bo mają większy potencjał rozwojowy? Tu też potrzeba najwięcej żłobków, tu koncentrują się problemy z zanieczyszczeniem środowiska.

Nie dziwię się takiej retoryce, że wielkie miasta chciałyby 80 proc. środków, chociaż mieszka w nich 17 proc. ludności. Każdy chce więcej, ale pieniądze są jedne. Naszą rolą jest, by rozsądnie te pieniądze podzielić, a nie wyróżniać kogokolwiek. Uwzględniliśmy zgłoszone postulaty metropolii. Chciano tramwaj i tabor kolejowy – uwzględniliśmy to. Chciano udziału samorządów w komitecie monitorującym – uwzględniliśmy postulaty. Chciano zdjęcia ograniczeń udziału w konkursach na zazielenianie miast, niskoemisyjne autobusy i inne – również te postulaty uwzględniliśmy. Więc nie ma żadnych argumentów na dyskryminację dużych miast, teraz mamy większy problem z mniejszymi miastami, które twierdzą, że uprzywilejowane są te większe.

Biznes też się martwi, że w KPO jest mało wsparcia dla sektora prywatnego, wiele działań jest skrojonych pod potrzeby spółek publicznych.

Z podziału statystycznego wynika, że jest więcej środków dla przedsiębiorców i samorządów niż dla sektora publicznego i rządowego. Trudno się więc zgodzić z tym zarzutem. Inna sprawa, że są takie działania, jak np. sieć szerokopasmowa i 5G, których musi podjąć się państwo, bo prywatnym podmiotom się to zupełnie nie opłaca. Proszę pamiętać, że mamy w Polsce milion gospodarstw domowych, które nie mają dostępu do internetu, a w efekcie mają ograniczony dostęp do służby zdrowia, do pracy, do nauki. To zadanie dla państwa.

Ale z zapisów KPO wynika, że większość funduszy na energetykę ma trafić do spółek publicznych, np. PGE.

A kto chciałby wybudować fotowoltaiki na morzu za 15 mld zł? Jeżeli znajdziemy podmioty prywatne, które chcą zainwestować w takiej skali, to proszę bardzo. Ale nie ma chętnych, by zrobić to komercyjnie, potrzeba gigantycznego kapitału. A jeśli już, to w pierwszej kolejności byłby zainteresowane firmy zagraniczne. Z związku z tym lepiej zrobiłyby to polskie firmy, jak PGE i Orlen.

Jeśli chodzi o projekty tramwajowe, to mają to być pożyczki, a nie dotacje. Pytanie, czy to się samorządom spodoba.

Kwota dotacji dla Polski w Funduszu Odbudowy jest ściśle określona, to ok. 24 mld euro i w KPO przedstawiliśmy, jak je podzielić. Teraz, by komuś dać więcej dotacji, trzeba by komuś zabrać. Proszę mi wskazać, jakie działania powinniśmy ograniczyć?

Zapowiadanych w KPO zmian jest więcej, więcej pieniędzy ma trafić na rolnictwo czy zdrowie. Wszędzie takie zwiększania oznaczają uruchomienie części pożyczkowej?

To bardziej skomplikowane. Przykładowo, na kolej regionalną zwiększamy komponent dotacyjny, ale też „stawiamy" obok komponent pożyczkowy. Podobnie w rolnictwie, gdzie częściowo w zakresie sieci retencyjnej proponujemy 677 mln euro części pożyczkowej, czy w zakresie zdrowia. Więcej dotacji chcemy przeznaczyć na świadczenia medyczne, a więcej pożyczek na branże API, dotyczące wytwarzania i produkcji substancji leczniczych.

O ile się powiększy cały budżet KPO, łącznie z tymi pożyczkami?

Obecnie proponujemy rozdysponowanie 10 mld euro części pożyczkowej.

A co z resztą z 32 mld euro części pożyczkowej. Chcemy po nie w ogóle sięgnąć?

One są do wykorzystania do końca 2023 r. i będziemy sukcesywnie z nich korzystać. Tylko musimy mieć na względzie, że to pożyczka, którą bierze państwo, i w związku z tym będzie wpływać na poziom zadłużenia. A przecież kraje UE, także Polskę, obowiązują różne reguły fiskalne. Na razie tylko pięć krajów zadeklarowało, że skorzysta z pożyczek, bo mają wystarczającą przestrzeń fiskalną. W mojej ocenie jest to pewien problem do rozwiązania, należałoby poluzować zasady fiskalne, przykładowo wyłączając z nich Fundusz Odbudowy. W przeciwnym razie tylko niewielka część krajów skorzysta z pożyczek.

Czy KPO posłuży do finansowania programu 700+?

Absolutnie nie. W ogóle nie ma takiej możliwości, ponieważ KPO nie finansuje stałych wydatków, typu wynagrodzenia, ekwiwalenty, stypendia, dodatki itp.

Może nie wprost, ale – jak mówi opozycja – dzięki finansowaniu różnych ważnych wydatków z KPO, np. na zakup szczepionek, rząd zrobi sobie miejsce na wyborcze obietnice w budżecie państwa.

Po pierwsze, w KPO nie ma zakupu szczepionek, bo Komisja Europejska wykluczyła w ostatnim stanowisku takie projekty, choć zgłosiło je chyba siedem krajów. Po drugie, 500+ jest programem, który spełnił swoje zadania w postaci eliminacji biedy i wyrównania szans społecznych. A jego zwiększenie z 500 na 700 nie przyniesie oczekiwanego efektu ani w sensie demograficznym, ani eliminacji ubóstwa. Według mnie potrzebne są inne narzędzia, i mamy takie w Nowym Ładzie.

Jak rozumiem – Nowy Ład to na razie tajemnica. A kiedy tzw. ustawa o ratyfikacji zwiększania zasobów własnych UE, czyli w skrócie mówiąc ratyfikacja unijnego Funduszu Odbudowy, trafi do Sejmu?

Zakładamy, że tak, by do końca czerwca wyrobić się z procesem ratyfikacyjnym. Komisja sugeruje, że w lipcu chciałaby iść po pieniądze na rynki finansowe i potrzebna jest ratyfikacja we wszystkich krajach.

Macie już zebraną większość w Sejmie?

Myślę, że będzie ponad 400 głosów „za".

Jak pan to policzył?

Policzyłem, że nierozsądnych parlamentarzystów w Polsce nie może być więcej niż 50.

Czy zmiany w KPO komunikowaliście już opozycji? Przekonaliście Koalicję Obywatelską czy PSL, w ogóle rozmawiacie z nimi?

Rozmawiamy i wymieniamy się informacjami na temat KPO z PLS i Lewicą, spotykamy się na różnych szczeblach i zwykle jest to merytoryczna dyskusja. Natomiast nie ma żadnych rozmów z KO, co jest niepokojące. Zaskakujące jest, że taka, wydawałoby się, proeuropejska partia deklaruje brak poparcia dla przyjęcia środków europejskich i że nie ma tam ludzi, którzy mieliby coś – poza prostym atakiem na PiS – merytorycznego do powiedzenia. Ich propozycje, takie jak powołanie specjalnej agencji, są całkowicie niepoważne. Gdybyśmy zrealizowali ten projekt, nie zobaczylibyśmy ani jednego euro przez najbliższych pięć lat.

CV

Waldemar Buda – ur. w 1982 r. prawnik i polityk, absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Łódzkiego. W 2014 r. został radnym w Łodzi (w 2018 r. kandydował też na prezydenta tego miasta), rok później – posłem z list PiS. Specjalizował się m.in. w zagadnieniach praw lokatorów i spółdzielców, współtworzył ustawę dotyczącą komorników sądowych. W 2019 r. został sekretarzem stanu w resorcie inwestycji i rozwoju, a następnie – sekretarzem stanu w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej.

Czy rząd zdąży wysłać Krajowy Plan Odbudowy do Komisji Europejskiej w wyznaczonym terminie, czyli do 30 kwietnia?

Pracujemy tak, by 30 kwietnia przekazać gotowy dokument do Komisji Europejskiej. Staramy się dochować tego terminu, choć jesteśmy w tej komfortowej sytuacji, że w razie czego możemy mieć dwa tygodnie więcej na pracę. Kilka krajów zgłosiło potrzebę nieznacznego wydłużenia terminu i Komisja Europejska komunikuje zgodę na przekazanie KPO w połowie maja. KE sama zachęca kraje członkowskie do skorzystania z dodatkowych tygodni, żeby uzgodnić wspólnie poszczególne dokumenty.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację