Waldemar Fornalik: Nie będę sobie wystawiał laurek

Waldemar Fornalik, trener walczącego o tytuł Piasta Gliwice, o atakowaniu z drugiego szeregu i nieprzesadzeniu z motywacją.

Aktualizacja: 14.05.2019 18:18 Publikacja: 14.05.2019 18:14

Waldemar Fornalik, trener Piasta Gliwice

Waldemar Fornalik, trener Piasta Gliwice

Foto: Shutterstock

Podobno łatwiej wspiąć się na szczyt, niż się na nim utrzymać. Do tej pory pański Piast Gliwice atakował z drugiego rzędu...

Powiedziałbym, że ten atak przeprowadziliśmy nawet nie z drugiego, ale z trzeciego szeregu. Przed rundą wiosenną wszyscy przyglądali się wyścigowi duetu, czyli Lechii Gdańsk i Legii Warszawa. Wydawało się, że te drużyny są poza zasięgiem pozostałych. Większość komentarzy ekspertów sprowadzała się do tego, kto z tej dwójki lepiej wytrzyma rywalizację. Nikt nie wymieniał Piasta jako potencjalnego mistrza Polski. Co najwyżej analizowano, czy mamy szansę zakwalifikować się do europejskich pucharów. Dlatego dziś dla wielu osób jest to ogromnym zaskoczeniem, że dwie kolejki przed końcem to my jesteśmy na pierwszym miejscu w tabeli.

o raz pierwszy w tym sezonie wszystkie oczy skierowane są jednak na was. Pierwszy raz jesteście postrzegani jako faworyt. To zupełnie inny ciężar gatunkowy.

W ogóle tak nie podchodzę do tej kwestii. Sami sobie stworzyliśmy taki „problem", i to świadczy o nas wyłącznie dobrze. Jeśli do meczu w Szczecinie podejdziemy tak, jak do poprzednich spotkań, czyli skoncentrowani, skupieni na nakreślonym planie, to powinno być dobrze. A naprawdę nie widzę powodu, by nagle coś się miało w naszym podejściu do meczów zmienić.

Ciekaw jestem, czy na odprawach z zespołem, ale także w rozmowach indywidualnych z piłkarzami, przedstawia pan walkę o tytuł jako szansę czy jako obowiązek?

Broń Boże nie ma mowy o obowiązku. Tak naprawdę to mówię wyłącznie o najbliższym meczu. Widzę, że zespół jest tak pozytywnie nakręcony, że nie mam potrzeby chłopaków dodatkowo mobilizować. W takiej sytuacji łatwo może dojść do przegrzania obwodu. Jeśli ktoś będzie zbyt mocno zmotywowany i zbytnio będzie zajmował sobie głowę kwestiami mistrzostwa, to łatwo może zapomnieć o najważniejszym. Czyli o tym, co ma zrobić w najbliższym spotkaniu, jak się zachowywać na boisku, jakie ma zadania taktyczne do wykonania.

Czyli w ogóle nie ma rozmowy o mistrzostwie?

Nie podnoszę tej kwestii. Przecież moi piłkarze to dorośli, świadomi ludzie. ?Oni widzą doskonale, co się dzieje. Nie trzeba im o niczym przypominać.

Ale wierzyć mi się nie chce, ?że nie pojawia się presja. Nie wierzę, że nie pojawiają się u pana myśli w stylu, że nie można pozwolić się temu mistrzostwu wyśliznąć.

Oczywiście, że się pojawia pewien rodzaj presji. Wiemy doskonale, gdzie się znaleźliśmy, i wiemy, ?co trzeba zrobić.

Z Ruchem Chorzów był pan wicemistrzem i stawał pan na najniższym stopniu podium. Jakiego koloru medal by dziś pana rozczarował?

Nie chciałbym patrzeć na to w tych kategoriach. Przed sezonem czy nawet przed rundą wiosenną każdy medal byłby przyjęty z wielkim zadowoleniem. Zobaczymy, jak to się zakończy. Czy będziemy szczęśliwi, czy będziemy musieli mówić o niedosycie.

Co w tym wyścigu przemawia za Piastem?

To, co do tej pory: regularność, dobra dyspozycja, a także zespołowość. Razem tworzymy bowiem dobry zespół. Mamy indywidualności, ale one potrafią pracować dla drużyny.

Jak pan potrafi swoich zawodników przekonać ?do tej pracy na rzecz ogółu?

Najważniejsze jest, by piłkarze zobaczyli, że to, co robią na co dzień, ciężka praca, przynosi efekty. Każdy, gdy widzi efekty, łatwiej jest w stanie się poświęcić. Weźmy chociaż mecz z Zagłębiem Lubin, gdy graliśmy w dziesiątkę i musieliśmy ciężko pracować w defensywie.

Z każdego spotkania potrafi pan wynieść jakąś naukę dla zawodników? Czego zatem nauczył was ten horror z niedzieli, gdy w 88. minucie Jagiellonia wyrównała, w 92. wyszliście na prowadzenie, a w 94. podyktowano przeciwko wam rzut karny, obroniony przez Jakuba Szmatułę?

Niesamowite sceny działy się w tym spotkaniu. Byliśmy w niebie, by wylądować w piekle i za chwilę znów do tego nieba wrócić. Najważniejsza, a o mały włos bardzo bolesna, lekcja z tego meczu jest taka, że nie można sobie pozwolić nawet na moment dekoncentracji. Nawet jeśli strzelasz, wydawałoby się, zwycięską bramkę w 92. minucie, to jeszcze zostaje kilkadziesiąt sekund, które mogą cię szalenie dużo kosztować, jeśli nie podejdziesz do nich w odpowiedni sposób. Wynieśliśmy z tego meczu, że trzeba być skoncentrowanym i grać do końca.

Aż dziewięciu zawodników wystąpiło zarówno w meczu z Termalicą w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu, który dał wam utrzymanie, jak i w meczu z Jagiellonią, który dał wam pozycję lidera dwie kolejki przed końcem tego sezonu. ?O czym to świadczy?

Świadczy o tym, że stawiamy na właściwych ludzi. Że proces selekcji był dobrze wykonany.

A nie o dobrej pracy trenera? Postęp widoczny gołym okiem.

Nie będę sobie wystawiał laurek. Ale jest mi oczywiście miło, że praca długofalowa przynosi efekty. Potwierdza to nie tylko mój przypadek, ale też Piotra Stokowca w Lechii czy Michała Probierza w Cracovii.

W pewnym momencie sezonu, gdy ruszyła maszyna do zwalniania trenerów, trudno było ją zatrzymać. Zdaje się, że w pięć dni pięciu trenerów straciło pracę.

Przyglądam się temu wszystkiemu i niestety widzę elementy szaleństwa. W większości polskich klubów wciąż panuje przekonanie, że najłatwiej jest zmienić trenera. Tylko zatrudniając kolejnego, warto mieć rozeznanie, na jakiego postawiło się konia. I gdy przychodzi kryzys, to warto dać szkoleniowcowi wsparcie. Pokazują to chociażby przykłady przez pana wymienione.

W naszych realiach takim pocałunkiem śmierci dla wielu trenerów są europejskie puchary.

Niekoniecznie tak musi być. Z Ruchem Chorzów, klubem bez wielkich możliwości finansowych, przeszliśmy dwie pierwsze rundy, odpadliśmy dopiero z Austrią Wiedeń i wydaje mi się, że nie przynieśliśmy wstydu polskiemu futbolowi. Najważniejsze, że gra w Europie nie przełożyła się później na problemy w lidze. Oczywiście coś tam nam kolidowało, musieliśmy nieco zmienić przygotowania, ale uważam, że mimo krótkiego okresu między sezonami da się to zrobić odpowiednio. Chociaż tym razem przerwa jest jednak nieco dłuższa. Oczywiście ważne jest, by mieć szeroką kadrę. Taką, która pozwala na rotacje. Tak, by w weekend w lidze móc zastąpić niektórych piłkarzy grających w środę czy w czwartek w pucharach bez straty jakości.

Piast utrzyma skład?

Za wcześnie na takie rozmowy. Oczywiście nasi piłkarze wzbudzają zainteresowanie, ale to naturalne.

Kiedy pan uwierzył, że tytuł dla Piasta jest realny?

Po meczu na Legii. Przed spotkaniem w Warszawie mieliśmy cztery punkty straty. W przypadku porażki przy Łazienkowskiej byłoby już pozamiatane. A w momencie naszego zwycięstwa różnice w czołówce zrobiły się tak małe, że wszystko stało się możliwe.

36. kolejka ekstraklasy

Grupa mistrzowska

Wszystkie mecze w środę ?o godz. 20.30

• Lech Poznań - Lechia Gdańsk (Canal+ Sport, TVP1, TVP Sport)
• Zagłębie Lubin - Cracovia (Eurosport 1)
• Jagiellonia Białystok - Legia (Canal+)
• Pogoń Szczecin - Piast Gliwice (nSport+)

37. ostatnia kolejka

Grupa spadkowa

Wszystkie mecze w sobotę ?o godz. 15.30

• Wisła Kraków - Miedź Legnica ?
• Śląsk Wrocław - Arka Gdynia ?
• Korona Kielce - Górnik Zabrze ?
• Wisła Płock - Zagłębie Sosnowiec

Grupa mistrzowska

Wszystkie mecze w niedzielę ?o godz. 18.00

• Lechia - Jagiellonia
?• Legia - Zagłębie Lubin ?
• Piast - Lech
• Cracovia - Pogoń

Publicystyka
Maciej Strzembosz: Kto wygrał, kto przegrał wybory samorządowe
Publicystyka
Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński izraelskiego ambasadora wyrzuca, czyli jak z rowerami na Placu Czerwonym
Publicystyka
Nizinkiewicz: Tusk przepowiada straszną przyszłość. Niestety, może mieć rację
Publicystyka
Flieger: Historia to nie prowokacja
Publicystyka
Kubin: Europejski Zielony Ład, czyli triumf idei nad politycznymi realiami