Joanna Szczepkowska: Nos polski czyli maseczkowe obyczaje

Nie prowadzę samochodu, jestem więc przechodniem, częścią ulicy – pisałam już o tym, gdy warunki były zwyczajne. Obserwacja ludzi na ulicy dała mi bardzo dużo, ale nigdy bym nie przypuszczała, że idąc nią, będę w przechodniach widziała wrogów mojego życia.

Aktualizacja: 28.03.2021 23:09 Publikacja: 27.03.2021 23:01

Joanna Szczepkowska: Nos polski czyli maseczkowe obyczaje

Foto: AdobeStock

Kiedy przyszła pandemia i pierwsze obostrzenia, stosowaliśmy się do nich bardzo karnie. Można też powiedzieć, że zachowania społeczne były na wysokim poziome. Rodzina lub wolontariusze zaopiekowali się seniorami. Potem powoli zaczęło się to rozluźniać, aż się rozluźniło zupełnie. Zagrożenie narasta, a zarazem narasta podział widoczny na ulicach. Ludzie w maskach na nosie i ustach jak należy mijają się z tymi, którzy maseczki noszą w swoim indywidualnym stylu graniczącym z absurdem.

Całkiem zwolnieni z obowiązku noszenia maseczek są na przykład palacze. Wystarczy trochę wyobraźni, żeby pojąć, że wirus wydmuchany razem z dymem ma jeszcze większą siłę rażenia niż wydalany wraz z oddechem. Widzę chłopaka w maseczce z dziewczyną, która pali papierosa. Może jest zakochany i nie chce widzieć, ale co z tymi, którzy stoją na przystanku i czują się zagrożeni?

Jest coś ciekawego w tym, że z maseczki czują się zwolnieni ci, którzy jeżdżą na elektrycznych hulajnogach. Może po prostu hulajnoga jest pojazdem wolności. Co najczęstsze i najbardziej zdumiewające to moda noszenia maseczki tylko na ustach, z nosem dumnie wystawionym na swobodę. Myśląc logicznie, to właśnie nos jest najbardziej wysunięty i kropelkuje. Jest też szczególny sposób noszenia maseczki pod brodą zupełnie tak, jakby wirus dotyczył żuchwy.

To zresztą nie jest największy problem – rzecz w tym, że spotykamy się na jednej przestrzeni, a jednak na różnych prawach. Mało tego – noszenie maseczki bądź nienoszenie dzieli na ludzi „wolnych" i „uległych". Jest w tym też polityczny paradoks – za noszeniem maseczek jest PiS-owski rząd, więc tego niby anty-PiS-owcy powinni się temu opierać, a prawica nie. Tymczasem to ci bardziej liberalni stosują się częściej do zarządzonych rygorów, a z twarzą dumnie odsłoniętą idą często ludzie zbliżeni do prawicy, albo ci bez poglądów.

Kiedy to dotyczy przechodniów, można przejść na drugą stronę, odwrócić się, ale co robić w sklepie, kiedy miła sprzedawczyni kicha na pomidory? Jak zwracać uwagę, żeby się nie narazić na agresję? Można powiedzieć, że jest to wielkie wyzwanie tego czasu. Ludzie bronią prawa do wolności nosa jak konstytucji. Założyłam nawet grupę facebookową Nos Polski i tam dzielimy się doświadczeniami z pola walki. Z naszych doświadczeń wynika, że osoba, która domaga się od kogoś założenia maseczki, jest postrzegana jako ktoś z chorymi nerwami. Nie wolno zwracać się do nikogo takiego agresywnie, bo odda z nadmiarem. Jeśli chcemy się po prostu uchronić, trzeba umiejętności dyplomatycznych albo aktorskich. Ja walczę metodą „na przeczulenie": wchodzę do sklepu i mówię z daleka – „och, wie pani, taka jestem przeczulona, może pani założyć maseczkę?". Działa. Mało tego. Pani zwykle potakuje i mówi np.: „ależ oczywiście, to mój obowiązek".

Wszystko to nadaje się na ciekawe anegdoty, ale w rzeczywistości skala podobnych zdarzeń jest ogromna. W supermarketach, na pocztach, sprzedawcy noszą maseczki, jak chcą – zupełnie tak, jakby to była sprawa stylu czy mody. Stworzyliśmy w naszej grupie adres mailowy. Wysyłamy prośby o noszenie maseczek wszędzie tam, gdzie widzieliśmy uchybienia i gdzie czuliśmy się niebezpiecznie. Trzeba robić wszystko, żeby uniknąć awantury, a jednak zmienić ten obraz, jak tylko się da.

Czasem, idąc do sklepów, czuję się, jakbym grała w filmie u Barei – zaraz ktoś mi zrobi zdjęcie do listy osób, których już nie obsługujemy. A przecież wszystko to są zachowania społeczne, wszystko co mieści się w tym pojęciu. Kultura bycia razem, solidarność, empatia. Jedna z pracownic poczty bez maski powiedziała mi na przykład, że nie ma obowiązku się przede mną tłumaczyć. To zabrzmiało znajomo. Ten ton zza lady. Tyle tylko, że za komuny, jakby kazali nosić maseczki, to wszyscy by nosili. Dreszcz mnie przechodzi na myśl, że napisałam to zdanie.

Kiedy przyszła pandemia i pierwsze obostrzenia, stosowaliśmy się do nich bardzo karnie. Można też powiedzieć, że zachowania społeczne były na wysokim poziome. Rodzina lub wolontariusze zaopiekowali się seniorami. Potem powoli zaczęło się to rozluźniać, aż się rozluźniło zupełnie. Zagrożenie narasta, a zarazem narasta podział widoczny na ulicach. Ludzie w maskach na nosie i ustach jak należy mijają się z tymi, którzy maseczki noszą w swoim indywidualnym stylu graniczącym z absurdem.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Prawdziwa natura bestii
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Plus Minus
Śmieszny smutek trzydziestolatków
Plus Minus
O.J. Simpson, stworzony dla Ameryki
Plus Minus
Jan Maciejewski: Granica milczenia
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Plus Minus
Upadek kraju cedrów