Konkurujący z kandydatami Prawa i Sprawiedliwości aktualni prezydenci Krakowa i Gdańska wygrali z wyraźną przewagą. Jeśli potwierdzą się sondaże IPSOS, Jacek Majchrowski i Paweł Adamowicz zebrali nieco mniej, niż dwie trzecie głosów. Procent  głosów oddanych na rzecz Małgorzaty Wassermann i Kacpra Płażyńskiego jest niemal identyczny i przekraczając nieco jedną trzecią głosów pokazuje realne poparcie dla PiS.

A więc znów, podobnie jak w pierwszej turze wyborów mieliśmy plebiscyt. Ludzie głosowali nie za, a przeciw. Przeciw kumulacji władzy partii prezesa Kaczyńskiego, lub przeciw Polsce „totalnej opozycji”. Ta decyzja oznacza jedno. PiS nie miał lepszych, czy gorszych kandydatów. Nie liczyły się walory młodości i świetnych nazwisk. Nie liczyła się świeżość, ani obietnica rozprawienia się ze starymi układami. Mieszkańcy Krakowa i Gdańska zagłosowali za, albo przeciw rządzącej w Polsce partii.

Czy to dobrze dla samorządności? Nie można w tej sprawie mieć jednoznacznej pewności. Każda władza demoralizuje, długo sprawowana także. Nie można więc jednoznacznie powiedzieć, że Majchrowski i Adamowicz będą lepszymi prezydentami od kandydatów PiS. Niewątpliwie jest po ich stron doświadczenie, ale doświadczenie także może obciążać. Obaj po ciężkiej kampanii będą musieli się bardzo zmobilizować, by ich prezydentury nie były tylko czystą rutyną.

Co do wniosków ogólniejszych, druga tura potwierdziła, że za PiS – em stoi twardy, ale nie liczniejszy, niż około 35 procentowy elektorat i opozycja, jeśli chce dojść do władzy, nie ma innej drogi, niż współdziałanie w ramach jednego bloku. Ścieżka do sukcesu to wspólny blok wyborczy w kolejnych wyborach i wysoka frekwencja, czyli pełna mobilizacja aktywnego elektoratu. Rozproszenie, to partia Jarosława Kaczyńskiego wciąż u władzy.