II tura wyborów: Polonia dostała niewiele czasu od rządzących

Znów pojawiają się zarzuty o celowe utrudnianie głosowania za granicą. Tym razem dotyczą krótkiego okienka na dopisanie się do rejestru wyborców.

Aktualizacja: 30.06.2020 14:08 Publikacja: 29.06.2020 19:17

II tura wyborów: Polonia dostała niewiele czasu od rządzących

Foto: Fotorzepa/Magdalena Kowalczyk

– Wyniki pierwszej tury pokazują, że głosy Polonii złożą się na dużo więcej niż przysłowiowy języczek u wagi – mówi Przemek de Skuba Skwirczyński, brytyjski radny, działacz na rzecz Polonii i kandydat na posła z 2015 roku. Jego zdaniem z powodu niewielkiej prognozowanej różnicy między Andrzejem Dudą a Rafałem Trzaskowskim zadecydują one o wyniku drugiej tury.

Na drodze mogą stanąć jednak formalności. Poniedziałek o północy to termin na dopisanie się do spisu tych wyborców, którzy nie zarejestrowali się przed pierwszą turą. Dotyczy to tylko wyborców głosujących korespondencyjnie, bo ci, którzy zamierzają oddać głos osobiście, mają czas do 9 lipca. Problem w tym, że w niektórych dużych skupiskach Polonii głosować można wyłącznie korespondencyjnie. W pierwszej turze były to m.in. Wielka Brytania, Francja, Włochy, Niemcy i Stany Zjednoczone.

O tym, że czasu jest zdecydowanie za mało, przekonuje de Skuba Skwirczyński. – Konsulaty oraz wolontariusze wykonują prawdziwie heroiczną pracę przy wyborach, ale niestety terminy są bardzo krótkie i wymagają zdecydowanej mobilizacji wyborczej Polonii – komentuje.

Dlaczego okienko jest tak niewielkie? PKW sprawy nie chce komentować. – Wybory za granicą organizuje MSZ – ucina rzecznik PKW Tomasz Grzelewski. MSZ twierdzi z kolei, że nie ma dużego pola manewru, bo termin wynika wprost z ustawy o szczególnych zasadach organizacji wyborów, przyjętej w czerwcu przez Sejm.

W obozie Rafała Trzaskowskiego panuje przekonanie, że celowo ustanowiono tak krótki termin, by utrudnić głosowanie za granicą. – Rejestrujcie się dzisiaj. Macie czas do godz. 24. Jeżeli zależy wam na przyszłości waszej rodziny, jeśli zależy wam na Polsce, idźcie głosować. Ten rząd rzucał kłody pod nogi wszystkim, którzy żyją poza Polską. Nie dajcie się oszukać – zaapelował w poniedziałek w mediach społecznościowych.

O tym, że jest się o co bić, świadczą wyniki pierwszej tury. W kraju Trzaskowski wyraźnie przegrał z Andrzejem Dudą, jednak za granicą wręcz rozgromił prezydenta. Po obliczeniu wyników ze 155 na 169 obwodów głosowania miał 47,6 proc. głosów wobec 23,7 proc. oddanych na Dudę.

O tym, że poza ojczyzną kandydaci opozycji mogą poradzić sobie lepiej niż w kraju, było wiadomo na długo przed pierwszą turą. Dlatego już wtedy zaczęły pojawiać się opinie, że rząd nie przykłada się do organizacji głosowania.

Formułował je m.in. kandydat Konfederacji Krzysztof Bosak. – Rząd chciał przeprowadzić najpierw pełne wybory korespondencyjne, a teraz nie potrafi ich przeprowadzić nawet dla Polaków za granicą – mówił w ubiegłym tygodniu.

Zarzuty dotyczyły głównie tego, że do części wyborców pakiety spływały z opóźnieniem. W mediach społecznościowych pojawiały się informacje, że w niektórych przypadkach dotarły nawet w poniedziałek po głosowaniu.

Czy rzeczywiście było aż tak źle? Zaprzecza temu MSZ. „Do osób, które zgłosiły zamiar głosowania korespondencyjnego, wszystkie pakiety wyborcze zostały przesłane w przepisowym terminie. Nie odnotowaliśmy dużej skali problemów z dostarczaniem w terminie pakietów ani też z odesłaniem kart" – informuje.

MSZ dodaje, że w krajach, w których zgłosiła się największa liczba wyborców, odesłano znaczną liczbę kart. Np. we Francji odsetek wyniósł 79 proc., w Holandii 90 proc., w Irlandii 92 proc., w USA 83 proc., a w Wielkiej Brytanii 87 proc. I dodaje, że w tych krajach odsetek zwróconych kart był niższy w 2015 roku mimo dużo mniejszej liczby osób głosujących korespondencyjnie.

Również Przemek de Skuba Skwirczyński uważa, że trudno czynić zarzuty wobec placówek dyplomatycznych. – Biorąc pod uwagę złożoność i skalę tej operacji, uważam, że konsulaty i (trzeba podkreślić) wolontariusze wykonali naprawdę dobrą robotę. Szczególnie że niedzielna frekwencja jest jedną z najwyższych, a ilość oddanych głosów bezwzględnie najwyższa w historii – komentuje.

– Wyniki pierwszej tury pokazują, że głosy Polonii złożą się na dużo więcej niż przysłowiowy języczek u wagi – mówi Przemek de Skuba Skwirczyński, brytyjski radny, działacz na rzecz Polonii i kandydat na posła z 2015 roku. Jego zdaniem z powodu niewielkiej prognozowanej różnicy między Andrzejem Dudą a Rafałem Trzaskowskim zadecydują one o wyniku drugiej tury.

Na drodze mogą stanąć jednak formalności. Poniedziałek o północy to termin na dopisanie się do spisu tych wyborców, którzy nie zarejestrowali się przed pierwszą turą. Dotyczy to tylko wyborców głosujących korespondencyjnie, bo ci, którzy zamierzają oddać głos osobiście, mają czas do 9 lipca. Problem w tym, że w niektórych dużych skupiskach Polonii głosować można wyłącznie korespondencyjnie. W pierwszej turze były to m.in. Wielka Brytania, Francja, Włochy, Niemcy i Stany Zjednoczone.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej