Ponieważ władze PiS przypuszczają, że Andrzeja Dudę czeka trudna walka o reelekcję, chcą wytoczyć najcięższe działa. Dlatego na Nowogrodzkiej urodził się pomysł ściągnięcia z Brukseli Beaty Szydło, by stanęła na czele sztabu.
Czytaj także: Prezydent przyparty do muru
Jak tłumaczą rozmówcy "Wprost", partia liczy, że lubiana premier zmobilizuje wyborców do oddania głosu na obecną głowę państwa. - Można by to było ładnie ograć. Andrzej i Beata, zwycięska para z 2015, drużyna pierścienia - znowu razem - mówią rozmówcy "Wprost".
Według nich Beata Szydło z entuzjazmem popiera ten pomysł. A to dlatego, że w Europarlamencie się "nie odnalazła". - Jako premier miała ochronę i limuzynę z kierowca, a teraz sama musi dźwigać swoje bagaże - mówią informatorzy.
Ponadto Beata Szydło słabo zna angielski, więc nie prowadzi kuluarowych rozmów, nie chadza na lunche i kolacje, podczas których prowadzi się nieoficjalne negocjacje. Dlatego czuje się osamotniona i pozbawiona znaczenia.