Propozycja, by wpisać członkostwo w UE do konstytucji jest problemem dla PiS. Ludowcy na energetycznej, dobrze przygotowanej i dobrze wykonanej konwencji pokazali jednak coś jeszcze: pozycjonują się w centrum. W miejscu, gdzie coraz chętniej mogą spoglądać wyborcy rozczarowani jedną i drugą stroną politycznego sporu w Polsce. Dwie pozostałe konwencje - PiS w Gdańsku i PO we Wrocławiu - pokazały za to, że pozostali gracze trzymają się swoich, dobrze już znanych pomysłów.

Konwencja PSL pokazała, jak zmieniają się ludowcy, zachowując jednocześnie swoją tożsamość. Kosiniak-Kamysz cytował dziś słowa Jana Pawła II i przekonywał, że to on i jego partia będą w sferze politycznej stać na straży jego dziedzictwa. Jednocześnie wprost zapowiedział, że Kościół nie jest miejscem dla polityki. To odbicie obecnych trendów społecznych z zachowaniem - jak to mówią ludowcy - własnych korzeni.

Jednocześnie prezes PSL zapowiedział projekt zmiany konstytucji, pod którym ludowcy będą zbierać podpisy - również w internecie. Kosiniak-Kamysz nazywa to testem dla PiS. To wejście na nowe pole ważne dla kampanii i wyborców, a jednocześnie element zaskoczenia przeciwnika, ustawienie innych w sytuacji, w której muszą reagować.

Pytanie, jak do tego odniesie się PO. Ludowcy zapowiedzieli dziś też - na sprawnie zrealizowanej konwencji - projekty na jesień: w tym 35-godzinny tydzień pracy i obniżka podatków dla przedsiębiorców, jak i wsparcie OZE dla prosumentów. W kuluarach konwencji na Stadionie Narodowym atmosfera była dobra. Ludowcy mają poczucie, że zbudowali swoją autonomię w ramach Koalicji Europejskiej, a kwestie światopoglądowe w kampanii pozwoliły im tylko akcentować własną odrębność od coraz mocniej idącej w lewo PO.

W sobotę partia Grzegorz Schetyny i sam Schetyna postawili na kontrast między Janiną Ochojską a Anną Zalewską. Wynika to z przekonania, że start minister edukacji to najgorszy element całej kampanii PiS. Jednak to zestawienie pojawiło się już wielokrotnie w retoryce PO, a pomysł na wniosek o wotum nieufności to manewr stosowany przez PO regularnie od trzech lat. Z mizernymi skutkami. Również w tonie Grzegorza Schetyny nie było w sobotę nic nowego. To duży kontrast z poprzednim przemówieniem.

PiS w sobotę padło ofiarą oczekiwań wobec poszerzenia piątki Kaczyńskiego zapowiadanej dzień wcześniej. Okazało się, że prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział tylko mało konkretnie, że PiS implementując dyrektywę dotyczącą ochrony praw autorskich będzie bronić wolności w internecie. Piątka PiS stała się już funkcjonującym politycznym hasłem. Jej rozwadnianie jest dla partii Jarosława Kaczyńskiego ogromnie ryzykowne. Zwłaszcza biorąc pod uwagę jej polityczne i budżetowe koszty.

Stratedzy PiS argumentują jednak, że było warto tego dokonać ze względu na jasne pokazanie wyborcom, że to PO głosowała przeciwko wolności w internecie. Jest to jednak taktyka, która PiS stosowało od momentu pojawienia się tematu dyrektywy wiele miesięcy temu. Trudno uznać więc słowa Kaczyńskiego za przełom czy nieoczekiwany kierunek. Tak jak pisała w tym tygodniu "Rzeczpospolita", ton tej kampanii po stronie PiS nadaje prezes Kaczyński, jednak pozostaje pytanie, czy jest on wiarygodny akurat w temacie internetu.

Kolejne weekendowe starcie już za tydzień. Wtedy odbędzie się konwencja całej Koalicji Europejskiej, na którą swoją kontrę na pewno już szykuje PiS.