Ryszard Bugajski. Artysta od trudnych tematów

Ryszard Bugajski, reżyser, scenarzysta, prozaik, był twórcą, który nigdy nie schlebiał polskiej rzeczywistości.

Aktualizacja: 10.06.2019 02:17 Publikacja: 09.06.2019 21:00

Ryszard Bugajski (1943–2019)

Ryszard Bugajski (1943–2019)

Foto: Rzeczpospolita/ Beata Kitowska

Powiedział mi kiedyś, że nie został reżyserem po to, żeby kręcić komedie romantyczne i filmy science fiction: – Stale ładuję się w trudne sytuacje. Jak u Chandlera: „Kłopoty to moja specjalność". Mój film „Przesłuchanie" leżał zakazany przez siedem lat. Po kanadyjskim „Clearcut" liberalna krytyka zaatakowała mnie, że pokazuję Indianina jako człowieka okrutnego i brutalnego. Po „Graczach" dostało mi się ze wszystkich stron, przeciwko „Generałowi Nilowi" protestowała córka Emila Fieldorfa. „Układ zamknięty" kilka sił w Polsce starało się wykorzystać w celach politycznych. No, ale co mam zrobić?

Tradycje w genach

W swoich filmach portretował ludzi wkręconych w tryby historii, obserwował przemiany społeczno-obyczajowe i zwyrodnienia demokracji, mówił o etyce dziennikarskiej. Śledził mechanizmy prowadzące do nadużycia władzy, ale też szukał momentów, w których budzą się wyrzuty sumienia, a godność i wierność wyznawanym wartościom stają się tak ważne, że można za nie zapłacić najwyższą cenę.

– Nie jestem politykiem, ale nie pozostaję obojętny na rzeczywistość, w której żyję – tłumaczył mi. – Zresztą odziedziczyłem pewnie tę postawę w genach.

Urodził się w Warszawie w 1943 r. Jego przodkowie ze strony matki walczyli w powstaniach – listopadowym i styczniowym. Dziadek ze strony ojca Karol Bugajski był działaczem lewicy. Ojciec Edward Bugajski też od szesnastego roku życia należał do PPS, w czasie wojny brał udział w powstaniu warszawskim.

Po maturze studiował filozofię. Do czasu, gdy obejrzał „Osiem i pół" Felliniego. Po projekcji tego filmu wiedział, że musi zostać reżyserem. Dwa razy nie dostał się do szkoły filmowej w Łodzi. Udało mu się tego dokonać za trzecim razem, w 1969 r.

Zakazany film

Po dyplomie trafił do Zespołu Filmowego X Andrzeja Wajdy. Reżyserów tam pracujących łączyła niezgoda na fałsz, podwójną moralność, brak wolności, to wszystko, co wybuchło w kinie moralnego niepokoju. W tym zespole zrealizował z Wiesławem Dymkiem fabularny debiut „Kobieta i kobieta".

A potem było „Przesłuchanie". Krystyna Janda zagrała w nim trzeciorzędną piosenkarkę, która torturowana i zmuszana przez funkcjonariuszy UB do złożenia fałszywych zeznań obciążających znajomego majora o szpiegostwo, znajduje w sobie dość siły, żeby się nie ugiąć.

Andrzej Wajda rozmaitymi fortelami przepchnął ten scenariusz w okresie Solidarności. Ale kolaudacja „Przesłuchania" odbyła się już w stanie wojennym i władze określiły je jako „najbardziej antykomunistyczny film w dziejach kina". I obraz trafił na siedem lat na półkę.

Potem nastąpił polski fenomen: mimo zakazu bowiem „Przesłuchanie" obejrzało mnóstwo ludzi – z kaset, na tajnych pokazach prywatnych. Książkę ze scenariuszem w 1982 r. wydała podziemna oficyna NOW-a.

Ryszard Bugajski jednak nie wytrzymał, w 1985 r. wyjechał z żoną i synem do Kanady. Pracował tam przy serialach „Alfred Hitchcock przedstawia", „Strefa mroku", „The Hitchhiker", „E.N.G", „T&T", realizował filmy telewizyjne. A wreszcie zrobił film fabularny „Clearcut". Pokazał różnice kulturowe między białymi i Indianami, ale też okrucieństwo Indian broniących swojego terytorium i niezgadzających się na wyrąb lasu.

Niby wszystko się układało, ale Bugajski źle znosił emigrację. W latach 90., po transformacji, zaczął przyjeżdżać do Polski. Wyreżyserował w Teatrze Telewizji „Za i przeciw" Harwooda, a scenarzysta Jan Purzycki i producent Tadeusz Lampka dali mu scenariusz „Graczy".

Powstała w ten sposób historia młodego filmowca, który szefuje kampanii prezydenckiej Wałęsy i stosuje chwyty nieczyste, przeciw którym być może występował, gdy wcześniej zapisywał się do Solidarności.

Wielu kolegów miało do Ryszarda Bugajskiego o ten film pretensje, ale on chciał pokazać, jak wyglądają wolne wybory w kraju, który przez tyle lat nie wiedział, czym jest demokracja. Ale i to, jak umierają ideały.

Uwikłani w historię

W 1997 r. Bugajski wrócił do Polski na stałe. Przez chwilę pracował przy wydaniach telewizyjnych „Wiadomości". Potem w Teatrze Telewizji na podstawie własnego tekstu zrealizował „Niuz" – spektakl z kluczem o etyce dziennikarskiej, a także głośnego „Misia Kolabo" – o działaczu Solidarności zmuszonym szantażem do współpracy z SB. I zwrócił się ku przeszłości. W latach 2006–2009 zrealizował „Śmierć rotmistrza Pileckiego" i „Generała Nila" o Emilu Fieldorfie.

– Zrobiłem to, bo są zapomniani – tłumaczył mi wówczas. – Ale również dlatego, że interesują mnie ludzie uwikłani w historię i ich dramatyczne wybory.

W „Układzie zamkniętym" mówił z kolei o korupcji prokuratorów i pracowników urzędu skarbowego, którzy dla zysku wykańczają właścicieli dobrze prosperującej firmy. A w swoim ostatnim filmie zmienił perspektywę patrzenia na historię.

Dotąd pokazywał ofiary stalinizmu, w „Zaćmie" sportretował Julię Brystygierową, faworytkę Bieruta i Bermana, nazywaną Krwawą Luną. Spytał o korzenie zła, ale też o sumienie ludzi, którzy poddając się ideologii, zatracają poczucie człowieczeństwa. Czy przychodzi moment, gdy następuje przebudzenie? Główną rolę genialnie zagrała w „Zaćmie" jego żona Maria Mamona.

Ryszard Bugajski mawiał, że nie interesuje go sama polityka. Raczej etyka w polityce, pytania o współczesną moralność, którym trzeba stawić czoło. Był jednym z tych, w których twórczości najbardziej odbiła się polskość ze swoją niełatwą historią.

Jego filmy czasem próbowali wykorzystać politycy, ale on nie kłaniał się nikomu, miał swoją własną moralną busolę, a także mądrość, która pozwalała mu zajrzeć pod powierzchnię zdarzeń, wrażliwość na prawdę, ogromną uczciwość. I odwagę, by podejmować w swojej twórczości tematy trudne i chodzić pod prąd. Bo przecież „kłopoty były jego specjalnością".

Zmarł w Warszawie po długiej, ciężkiej chorobie. Miał 76 lat. Z pewnością będzie brakowało jego przenikliwego spojrzenia na Polskę, na nas wszystkich.

Powiedział mi kiedyś, że nie został reżyserem po to, żeby kręcić komedie romantyczne i filmy science fiction: – Stale ładuję się w trudne sytuacje. Jak u Chandlera: „Kłopoty to moja specjalność". Mój film „Przesłuchanie" leżał zakazany przez siedem lat. Po kanadyjskim „Clearcut" liberalna krytyka zaatakowała mnie, że pokazuję Indianina jako człowieka okrutnego i brutalnego. Po „Graczach" dostało mi się ze wszystkich stron, przeciwko „Generałowi Nilowi" protestowała córka Emila Fieldorfa. „Układ zamknięty" kilka sił w Polsce starało się wykorzystać w celach politycznych. No, ale co mam zrobić?

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej