Asad ocenił też, że administracja Donalda Trumpa nie podejmuje żadnych "konkretnych działań" wobec Daesh.
- Jakiekolwiek siły zbrojne, wkraczające do Syrii bez naszego zaproszenia, konsultacji czy wyrażenia przez nas zgody, są najeźdźcami - niezależnie od tego czy są to Amerykanie, Turcy, czy ktokolwiek inny - oświadczył Asad.
- Nie sądzę, aby oni (Amerykanie - red.) mieli pomóc. Co zamierzają robić? Walczyć z ISIS (akronim określający tzw. Państwo Islamskie)? Amerykanie przegrali niemal każdą wojnę. przegrali w Iraku, z którego musieli się wycofać. Nawet w Somalii (przegrali - red.), zostawili Wietnam (Południowy - red.) samemu sobie. To samo z Afganistanem. Nie osiągają swoich celów w miejscach, w które wysyłają swoich żołnierzy, robią tylko bałagan. Są bardzo dobrzy w tworzeniu problemów i niszczeniu, ale są bardzo kiepscy w znajdowaniu rozwiązań - mówił o Amerykanach Asad.
Amerykanie poinformowali niedawno, że amerykańscy marines pojawili się w północnej Syrii, by wesprzeć lokalne siły walczące tam z Daesh i przygotowujące się na ofensywę przeciwko nieformalnej stolicy kalifatu, mieście Ar-Rakka.
Amerykańscy rangersi pojawili się też w okolicach miasta Mandżib. O ich rozmieszczeniu USA poinformowały oficjalnie, aby uniknąć ataku na swoich żołnierzy ze strony działających w tym regionie sił tureckich, rosyjskich i syryjskich.